Koledzy z „Rzeczpospolitej” zamieścili w czwartek na pierwszej, drugiej i szóstej stronie artykuły o nowym wydaniu dużej książki „De Gaulle i komuniści” znanego francuskiego dziennikarza Henri-Christiana Girauda. Tytuły: „Polska zapłaciła za sukces de Gaulle’a”, „A gdyby tak nas nie zdradził” i „Pakt de Gaulle–Stalin”. Jako miłośnik Francji chciałem – w ramach rubryki „Recenzje nieczytanych książek”, bo książki nie czytałem – wtrącić swoje trzy grosze.
Konkretniej do zreferowanych już przez dziennik dwóch tez: 1. De Gaulle mógł przekonać prezydenta USA Franklina D. Roosevelta, żeby tzw. drugi front otworzyć nie w Normandii (D-Day), lecz dotrzeć do Niemiec znad Morza Śródziemnego przez Bałkany, a co ważniejsze, być w Polsce wcześniej niż armia sowiecka. 2. De Gaulle bardzo wcześnie przystał na ostateczne odebranie Polsce terenów utraconych na Wschodzie – Wilna i Lwowa – i nie miał oporów przed narzuceniem nam przez Moskwę ustroju komunistycznego.
Czytaj też: Rządzić z misją
Jedna Polska, dwie Francje
Książka Girauda nie jest całkiem nowa; stanowi poszerzone, uzupełnione i opatrzone dodatkowymi przypisami dzieło wydane już w 1988 r. Opisuje ono trudne, a nieraz karkołomne manewry de Gaulle’a – na huśtawce między Londynem, skąd działał z garstką zapaleńców, a Waszyngtonem, który do wojny przystąpił dopiero w grudniu 1941 r., i Moskwą, która dołączyła w czerwcu 1941 (choć do wojny z Polską już w 1939, a dziś głosi, że nigdy do nas nie strzelała).
Polska w tych latach była jedna – z rządem najpierw w Paryżu, potem w Angers i Londynie.