Bóg z nami czy z nimi?
Bóg z nami czy z nimi? Dlaczego wiara częściej przynosi wojnę niż pokój
„Chwała na wysokości, a pokój na ziemi” – to refren popularnej kolędy bożonarodzeniowej. To pobożne życzenie. My kolędujemy, a gdzieś indziej cierpią i giną ludzie. Teraz tuż obok nas, w Ukrainie, która szykuje się mimo to do swoich świąt. Do tych samych świąt przygotowuje się Rosja, która napadła na Ukrainę z błogosławieństwem tamtejszego Kościoła chrześcijańskiego.
Choć w prawie wszystkich religiach znajdziemy złotą regułę, by nie czynić innym tego, co nam niemiłe, to działa ona kiepsko. Napięcie jest nieusuwalne, bo religia i wojna odwołują się do głębokich archetypów i emocji, a królowie, prezydenci i generałowie nauczyli się nimi zarządzać w swoich celach. Dlatego Putin ma czelność lać krokodyle łzy na spotkaniu z matkami, których synowie polegli na wojnie, którą on sam wywołał. A Cyryl, patriarcha prawosławny Rosji, dostrzegł w niej sens metafizyczny: walkę o wieczne „zbawienie” Ukrainy.
Czy Bóg może stać po stronie wojny? O Bogu nic nie wiemy. Znamy jedynie ludzkie spekulacje na jego temat. Bóg milczy, za to w jego imieniu mówią politycy, duchowni i wojskowi. W imię Boga czy bogów ludzie od pokoleń zabijają ludzi. Niektórych to przeraża, innym sprawia sadystyczną przyjemność. Przejmująco opowiada o tym świeża niemiecko-amerykańska ekranizacja klasycznej powieści pacyfistycznej „Na Zachodzie bez zmian” Ericha Remarque’a. Powinni ją obejrzeć ci, którzy wojnę upiększają, a jej uczestników heroizują. Tymczasem w boju walczących ogarnia amok, a współczucie kona na polu walki wraz z zabitymi.
Znosić jarzmo
Historia wojen uzasadnianych religijnie sięga starożytności, lecz ciągnie się krwawą linią po obecną wojnę w Ukrainie. Symbolem jest osiem średniowiecznych wypraw pod znakiem krzyża w obronie Grobu Pańskiego w Ziemi Świętej, pierwsza wielka konfrontacja Europy chrześcijańskiej ze światem islamu.