Obyś polskie dzieci uczył
Obyś polskie dzieci uczył! Tak to działało przed wojną. Co szkoła miała do majtek?
JULIUSZ ĆWIELUCH: – Nauczyciele z międzywojnia to w ogóle ciekawy temat?
PIOTR GOŁDYN: – Szalenie ciekawy. A jednocześnie szalenie skomplikowany. Dla jednych nauczyciel był emanacją państwa, dla innych kimś obcym, niemal prześladowcą, bo nie wszyscy utożsamiali się z językiem i państwem polskim, w którego granice rzuciła ich historia. Edukacja dawała ludziom okruch nadziei na awans społeczny, a jednocześnie tamta szkoła za dużo dać nie mogła. A nawet kiedy dawała, to nie zawsze była wola, żeby brać, jak w przypadku majtek.
A co szkoła miała do majtek?
Przyznam szczerze, że ta sprawa mnie samego wprawiła w osłupienie, choć wydawało mi się, że mam szeroką wiedzę na temat realiów tamtych czasów. Nauczyciele uczący na Polesiu skarżyli się, że kłopotem są lekcje wychowania fizycznego dla dziewcząt, które nie mogą uprawiać większości sportów. Powodem była bielizna, a raczej jej brak. Konkretnie chodziło o to, że dziewczęta nie nosiły majtek. Więc w trakcie zadanych ćwiczeń świeciły nagością.
Dlaczego nie nosiły?
To samo pytanie zadawali sobie nauczyciele. Okazało się, że barierą była bieda. Ale kiedy na zajęciach technicznych zaczęto uczyć dziewczęta, jak mają sobie uszyć majtki, pojawił się kolejny problem. Część rodziców niemal błagała nauczycieli, żeby ich córki nie musiały tych majtek nosić, bo wtedy nigdy nie znajdą sobie męża. Taki był stan świadomości części mieszkańców Polesia. Na Podhalu nauczyciele zetknęli się z podobnymi problemami. Ale tam dziewczęta po szkoleniu, jak szyć bieliznę, zaczęły ją nosić.
Mnie w pana książce najbardziej podoba się to, że opowiada o ludziach, a nie o systemie.
O systemie też piszę. Ale skupiłem się na nauczycielach, bo wydali mi się ciekawsi.