W społeczeństwie uprawiającym kult młodości widok starych ludzi trzymających się na ulicy za ręce budzi mieszane uczucia. A przecież co może być u schyłku życia bardziej pożądanego niż bliska osoba u boku?
Starych najczęściej widzi się w pojedynkę. A właściwie – stare. Na ulicach, w parkach, na działkach, w uniwersytetach trzeciego wieku. Chodzą kiedyś rozwiedzione, kiedyś porzucone, nigdy niezamężne. Albo wdowy. Starzy mężczyźni widoczni są rzadziej. W sfeminizowanych klasach, na przykład pielęgniarskich, pojedyncze męskie rodzynki otoczone hołdami koleżanek czują się świetnie. Starym mężczyznom w klubie seniora, a w istocie seniorki, rola rodzynków już nie w smak. Stracili pracę i potencję, które definiowały ich poczucie męskości, czego więc po tych kastracjach mieliby szukać w klubach i uniwersytetach dla leciwych studentów, a właściwie – studentek?
Polityka
34.2008
(2668) z dnia 23.08.2008;
Ludzie;
s. 82
Oryginalny tytuł tekstu: "Urok siwych gołąbków"