Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Klasyki Polityki

Słowa jak kamienie

11 listopada okazało się, że jednak trzeba, bo słowo potrafi być ciężkie jak kamień.

Felieton ukazał się w tygodniku POLITYKA 20 listopada 2013 r.

Tytuł na pierwszej stronie „Gazety Polskiej Codziennie”: „Tusk ma co chciał: Warszawa w ogniu”. Autorka: Katarzyna Pawlak. Moja pierwsza myśl: Najpierw podpalił Warszawę Jurgen Stroop, a teraz Donald Tusk. Ktoś może uznać, że to bzdura, pani Pawlak miała gorszy dzień, ale ja odczułem dla niej wdzięczność. „Nareszcie coś się Tuskowi udało” – pomyślałem. Gospodarkę rozłożył, Platformę obnażył, Putinowi je z ręki, Smoleńsk bagatelizuje, do Merkelowej smali cholewki, ojczyznę ma za nic, czego się dotknie – to spaprze.

Jedyne, co mu się udało, to podpalić Warszawę. I to jego ludzie nie dopuszczali straży pożarnej do tęczy. Myśl, że chociaż jedna prowokacja mu się powiodła, była więc dla mnie krzepiąca i podziałała wręcz ożywczo, tak, wyrwała mnie z depresji. Podczas kiedy wszyscy dookoła mówili, że rząd się skompromitował, minister jest winny, policja jest nieudolna, prezydent przeprasza, to „GPC” informuje, że komuś jednak się udało, ktoś osiągnął to, czego chciał, i tym skutecznym politykiem jest Donald Tusk. Nieważne – prowokacja czy nie prowokacja – ważne, że Tuskowi wreszcie coś wyszło. Dotychczas sądziłem, że w kategorii indywidualnej zwycięzcą 11 listopada był Donald Tusk, kończąc z powodzeniem Bieg Niepodległości, ale okazuje się, że było inaczej – wygrał, bo podpalił. Widocznie biegł z pochodnią.

Pani Pawlak z „GPC” widzi burdy 11 listopada następująco. Część manifestantów nie napadła na squat, tylko „skonfrontowała się z mieszkańcami pobliskiego squatu”. Kto spalił samochody – nie wiadomo. Po prostu „podpalono trzy samochody”. Tęcza po prostu „spłonęła”. I to wszystko po myśli Tuska. Jak to możliwe, że premier, którego rząd odpowiada za wszystko – za wizerunek Polski za granicą, za stosunki z Rosją, za policję, ład, porządek i bezpieczeństwo obywateli – urządza prowokację przeciwko samemu sobie?

Odpowiedzi na to pytanie udziela inny autor „GPC” Jerzy Targalski, osoba miarodajna dla swoich kręgów, w czasach IV RP wiceprezes Polskiego Radia, który razem z Krzysztofem Czabańskim czyścił tę instytucję ze złogów gomułkowskich. Obiecujący ponoć kiedyś młody historyk i badacz Sumerów, obecnie tropi „prowokacje na ulicach Warszawy”. Jego artykuł nosi tytuł „Cel scenariusza: rosyjska ambasada płonie”. Czyj to był scenariusz? Oczywiście – władz.

„W państwie policyjnym nie ma możliwości uniknięcia prowokacji, jeśli władze postanowią posłużyć się nią przeciwko opozycji lub we własnych rozgrywkach” – czytamy. Czyli mamy państwo policyjne. Nic dziwnego, że człowiek chce rzucić kamieniem w państwo policyjne. A jakie cele chciała osiągnąć władza, podpalając budkę strażnika, rzucając race, kije i kamienie na teren ambasady? Przede wszystkim chodziło o zastraszenie obywateli, że PiS chce wojny z Rosją, a zatem należy przekonać Polaków, że „tylko obecny rząd jest w stanie uchronić naród przed najazdem Putina. Poparcie opozycji byłoby zaś samobójstwem, bo Kaczyński chce prowadzić Polaków na Moskwę, zamiast kornie leżeć u jej stóp”.

Czytelnik, któremu od lat wmawia się, że Tusk z Putinem zgładzili 96 osób i są zdolni zaszkodzić Polsce w każdy sposób, może sobie wyobrazić ich dialog: „Moi ludzie podpalą twoją ambasadę, a za to twoi ludzie naskoczą na mnie dyplomatycznie, i w ten sposób ja zjednoczę wokół siebie Polaków, a ty zyskasz argument, że Przywiślański Kraj jest odwiecznym wrogiem Rosji. Mój ambasador przeprosi twojego, twój – mojego, i obaj wyjdziemy na swoje. Charaszo? Charaszo!”.

Drugim celem prowokacji, jaką demaskuje „GPC”, jest „umożliwić totalny atak na tradycję niepodległościową, przedstawianą jako przejawy »bandytyzmu« i »nacjonalizmu«. Władza Tuska chce zabić wszelkie dążenia do niezależności Polski i sprzeciwu wobec statusu wasalnego”. Mamy tu kolejną apologię Tuska, dlatego czytam „GPC” z taką rozkoszą. Otóż bowiem ten sam Tusk, który nie potrafi zbudować autostrad, przyspieszyć pociągów, zabudować placu Defilad ani ukraść OFE, w jednej dziedzinie jest artystą: potrafi omamić kilkadziesiąt tysięcy Bogu ducha winnych ludzi, przede wszystkim całych rodzin z dziećmi i wnukami, żeby pchając przed sobą wózeczki ze swoim potomstwem, ruszyli na Ambasadę Rosji, wyciągnęli spod materacyków i zabawek kostki brukowe, odkuwki, kije oraz inne zabawki, a wszystko to rzucili w Nowosilcowa. Kaszuba potrafi!

Trzecim celem rządowej prowokacji jest „uzasadnienie represji. Dawny paragraf o »szkalowaniu ustroju« ma zastąpić teraz zakaz mówienia o kondominium. Zamiast bycia wolnymi mamy kłamać, że jesteśmy wolni, bo jak nie, to rozgrzani sędziowie czekają. Niewolnicy mają ze strachu kłamać, że są wolni” – pisze Targalski.

Państwo mogą się śmiać, ale publicysta „GPC” pisze to ze śmiertelną powagą. Podczas kiedy prezes i spółka co drugi dzień mówią o kondominium, a polskojęzyczna TVN na żywo transmituje kolejne przemówienia prezesa w Warszawie i w Krakowie, jak Polska długa i szeroka, pan Targalski twierdzi, że za to grożą represje. Widocznie szefostwo TVN odjeżdża już kibitkami na Sybir.

W dalszym ciągu swojego eseju red. Targalski tłumaczy, że prowokacja ma „uzasadnić przed społeczeństwem i zagranicą wprowadzenie jawnego systemu policyjnego” (jak gdyby dotychczas go nie było!). „Patrzcie, musimy zlikwidować swobody obywatelskie (okazuje się, że jeszcze są – D.P.), bo inaczej oni wywołają wojnę z Rosją i Putin przyjdzie też do was! – brzmi przekaz rządu dla Brukseli. Samymi represjami wszystkim nie uda się zamknąć ust” – twierdzi redaktor z „Gazety Polskiej Codziennie”.

Ktoś może zapytać, po co zawracać sobie głowę takimi bredniami o państwie policyjnym, rządowej prowokacji, zabijaniu dążeń do niepodległości etc.? 11 listopada okazało się, że jednak trzeba, bo słowo potrafi być ciężkie jak kamień.

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

13 najlepszych polskich książek roku według „Polityki”. Fikcja pozwala widzieć ostrzej

Autorskie podsumowanie 2025 r. w polskiej literaturze.

Justyna Sobolewska
16.12.2025
Reklama