Kwit depozytowy nr 3152. Angelice W. odbiera się: torebkę, telefon, kolczyki sztuk 2 koloru żółtego, łańcuszek biały z kwiatem, klucze pęk 8 sztuk, 20 zł.
17 września 2008 r. dyspozycyjna ruchu Angelika W., zjadłszy obiad z rodziną, zrobiła włosy na lakier, kreskę pod okiem, wzięła gazetę kobiecą i o 16.45 przyjęła dyżur na nastawni kolejowej Katowice Ligota (KL). Idąc na nastawnię widziała, jak Janina N., dyspozycyjna pomocnicza, weszła do sklepu. Wiedziało się na nastawni, co kupuje Janina N. Pustymi butelkami się nie zdradzała, ale ile to zachodu na wagon towarowy je wrzucić?
Więc wiedziało się, co Janina N., lat 49, kupuje w sklepie. Podczas dyżuru z Angeliką W. niby chodziły za nią orzeszki ziemne. Ale na nastawni posiadają w sercach czynnik ludzki. Więc wydać samotną matkę? Trójki dzieci? Niech kobieta dopije do emerytury te cztery lata. Można powiedzieć, że fakt picia Janiny, zwanej Niną, był jednym z tych, które tego dnia obciążyły psychikę Angeliki W., gdyż musiała zwiększyć czujność, czy Nina – odpowiedzialna za przyciski informujące dwóch dróżników na 9 i 13 kilometrze, żeby w porę opuścili szlabany – wykona zadanie.
Angelika W. jest niepijąca. Mąż górnik pija okazjonalnie. Wiadomo, że z powodu tej podwójnej odpowiedzialności za siebie i Ninę nikt na nastawni nie chciał pracować z Niną w duecie. Pracownicy KL wyrabiali sobie u pani Jadzi i pani Steni z kadr układ, żeby w ich grafiku nie było Niny. Dniówka wypadła Ninie dzień przed wypadkiem, a ponieważ miała pracować z niepijącym, w dodatku mężczyzną, a ten nie rozumie kobiety, wzięła urlop na żądanie. Tak trafiła na zmianę Angeliki W.