Oczywiście biskupi zaręczają, że nie chodzi o uzyskanie przez Kościół kolejnego przywileju. Wyłącznie o troskę o młodzież. „Egzamin maturalny z religii pozwoli w większym stopniu na kształtowanie w absolwentach szkół ponadgimnazjalnych integralnej wizji świata” – napisali w liście hierarchowie po ostatnim spotkaniu Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu. Cokolwiek to znaczy, wydaje się, że młodzież nie chce być bardziej integralna. Mimo intensywnej katechizacji nie podziela katolickich przekonań w kwestiach antykoncepcji, in vitro czy eutanazji, a Kościół jest jej coraz bardziej obojętny. Dlatego próby uzyskania wpływu na młodych ludzi stają się coraz bardziej rozpaczliwe. Kościół sobie z tym nie radzi, więc woła na pomoc państwo.
Dobrze pokazał to ostatni spór między episkopatem a Ministerstwem Edukacji Narodowej o wpisanie religii do ramowego planu nauczania. „Rugują religię ze szkół” – alarmował „Nasz Dziennik”, a biskup Marek Mendyk, przewodniczący Komisji Nauczania Katolickiego, oskarżał resort o próbę marginalizacji katechezy. Twierdził, że samorządy, jako organ prowadzący szkoły, będą mogły decydować o eliminacji lekcji religii lub wprowadzeniu za nie odpłatności. Ministerstwo zapewniało, że nic się nie zmieni. Religii nie można wpisać do ramowego planu nauczania, bo obejmuje on przedmioty obowiązkowe. Ale przepisy są jasne: religia staje się obowiązkowa po deklaracji rodziców lub pełnoletnich uczniów, że chcą w tych zajęciach uczestniczyć. Szkoła musi je zorganizować nieodpłatnie. Pojedyncze próby wprowadzenia opłat przez samorządy zostały szybko i sprawnie spacyfikowane.