Andrzej Duda spieszył się w sprawie Kamińskiego, na list od Hindusów nie odpowiada od miesięcy
„Obejmując urząd, obiecał Pan być prezydentem wszystkich Polaków. Prosimy więc o interwencję w naszym imieniu i uświadomienie naszym rodakom, że ludzie dzielą się tylko na dobrych i złych, oraz to, że nie ma lepszych i gorszych ras, narodowości i religii” – pisały autorki listu, apelując do prezydenta, by „zdecydowanie i ostro potępił jakże krzywdzący język nienawiści, który zalewa debatę publiczną, nie dając możliwości spokojnej i racjonalnej dyskusji”.
Sygnatariuszki listu prosiły również, by prezydent – jako strażnik Konstytucji RP – „podkreślił publicznie, wspierając się autorytetem swojego urzędu, że wszyscy są równi i nikt nie powinien być dyskryminowany ze względu na kolor skóry, wyznanie i pochodzenie”.
List do dziś pozostał bez odpowiedzi. Sprawę nagłośniła tylko POLITYKA.PL. Na początku października opublikowaliśmy rozmowę z pragnącą wówczas zachować anonimowość żoną jednego z Hindusów z Dolnego-Śląska. Dziś kobieta postanowiła ujawnić swoje nazwisko i miejsce zamieszkania. – Nie mamy już nic do stracenia, jest tylko gorzej – mówi Anna Singh. Ona i jej mąż mieszkają w Legnicy.
Przypomnijmy – mężczyzna pracuje w jednej z lokalnych restauracji i od dawna jest celem rasistowskich ataków. „Coraz częściej słyszy też na ulicy: »ciapciak idzie«, »brudas«, »Cygan«. Mąż obawia się też podróżować pociągiem, ludzie krzywo patrzą” – mówiła POLITYCE.