Kraj

Prezes PiS ponownie rozwścieczył kobiety. Nie wyciągnął lekcji z ostatnich protestów

episkopat.pl / Facebook
Wygląda na to, że pan prezes niewiele zrozumiał z Czarnego Poniedziałku.

Polki powinny donosić ciąże do końca, nawet te najtrudniejsze, gdy dziecko skazane jest na śmierć, mocno zdeformowane, by mogło zostać ochrzczone – stwierdził w jednym z ostatnich wywiadów Jarosław Kaczyński. I ponownie rozwścieczył kobiety, gdy wydawało się, że burza wokół aborcji już trochę przycichła. Trudno o bardziej brutalną i makabryczną argumentację, w dodatku wypowiadaną przez człowieka oderwanego od realnego życia, dla którego rodzicielstwo to terra incognita. Nikt z nią nawet na serio nie polemizuje, bo brzmi jak aberracja.

Wygląda na to, że pan prezes niewiele zrozumiał z Czarnego Poniedziałku, po którym projekt ustawy Ordo Iuris całkowicie zakazujący przerywania ciąży wylądował w koszu. Albo po prostu tak bardzo nie nawykł do wycofywania się w popłochu, że musiał odreagować, fundując kobietom kolejne groźby.

Tylko że po Czarnym Poniedziałku nic już nie jest takie jak wcześniej. Dyskusja o warunkach przerywania ciąży trwała w Polsce od grubo ponad dwudziestu lat, budząc coraz mniejsze emocje. Polki nauczyły się omijać restrykcyjne prawo i miały poczucie, że ta debata w zasadzie ich nie dotyczy. Na kolejne próby zaostrzania ustawy reagowały głównie przedstawicielki organizacji kobiecych, coraz bardziej zmęczone i wypalone. W tamtych dyskusjach też padały argumenty kuriozalne, jak choćby wypowiedziane z sejmowej mównicy słowa, że Polki stać, aby dziecku poczętemu z gwałtu udzielić bezinteresownej gościny w swym łonie. Wywoływały wzruszenie ramion. Wiadomo było: PiS zagłosuje za restrykcjami, PO przeciw i wszystko zostanie po staremu.

Ale dziś, po pierwsze, władza stała się nieobliczalna i do kobiet dotarło, że oni naprawdę mogą to przegłosować. Po drugie, pojawienie się projektu całkowicie zakazującego przerywania ciąży było tak głęboką ingerencją w ich życie i prywatność, że wywołało furię i wściekłość.

Reklama