Od ponad dwóch lat w polskim parlamencie nie ma żadnego ugrupowania lewicowego. Czy to dotkliwy brak? W mediach uporczywie powraca stwierdzenie „o potrzebie lewicy”, ale pomimo ciągu dramatycznych dla polskiej demokracji zdarzeń od 2015 r. lewica wciąż jest politycznie nieobecna. Choć badania opinii społecznej wskazują, że w wielu sprawach Polacy mają inne zdanie niż PiS, nie przekłada się to na zwiększone poparcie dla opozycji, zwłaszcza lewicowej. Uśredniając wyniki ostatnich sondaży, tylko Sojusz Lewicy Demokratycznej trzyma się powyżej progu wyborczego – około 5,5 proc.
Po ostatniej wyborczej klęsce część działaczy SLD odeszła i wraz z Barbarą Nowacką z Ruchu Palikota zaczęła tworzyć Inicjatywę Polska (IP). Jednak to ugrupowanie wciąż jest w powijakach i nie widać go nawet w sondażach. Partia Razem w rankingach poparcia stoi w miejscu. W 2015 r. z przytupem zdobyła kilka procent i odebrała część elektoratu Zjednoczonej Lewicy, która nie zdołała prześlizgnąć się nad 8-proc. koalicyjnym progiem wyborczym. Po dwóch latach Razem notuje poparcie niższe niż 3,6 proc. głosów, które dostała w ostatnim rozdaniu parlamentarnym. Słowem – klęska.
Urazy i fochy
Przed wyborami samorządowymi lewica próbuje się pozbierać, wciąż trwają ustalenia. – Nie wykluczam rozmów z nikim o współpracy w wyborach. Oczywiście oprócz PiS i Kukiz’15, bo oni są na politycznych antypodach – mówi Barbara Nowacka, przewodnicząca stowarzyszenia Inicjatywa Polska. Jednak na szeroką współpracę i koalicje na poziomie krajowym nie ma szans. – Będziemy tworzyć lewicowe koalicje tam, gdzie się da. Ale lokalnie, nie ogólnopolsko – podkreśla Nowacka.
I tak na przykład w Łodzi udało się zmontować koalicję z ruchami miejskimi, Zielonymi i feministycznym ruchem Dziewuchy Dziewuchom.