Pod gdańskim pomnikiem robotników poległych w Grudniu ’70 – flagi i równy krok podkutych butów współczesnych spadkobierców przedwojennych faszystów, świętujących rocznicę powstania Obozu Narodowo-Radykalnego. A w Sali BHP Stoczni – tam, gdzie w Sierpniu 1980 roku rodził się ruch „Solidarności”, dla całego świata symbol walki o wolność i prawa człowieka – słowa o tym, że „Polska musi pozostać jednolita kulturowo i homogeniczna etnicznie” oraz zapewnienia: „Będziemy bronić naszych granic przed imigrantami!”. I deklaracje: „Wielka Polska dla Polaków – to nasz cel”. Zaś podczas przemarszu ulicami miasta wrzask: „Śmierć wrogom ojczyzny” i skandowanie: „Wielką Polskę wywalczymy, świętą wiarę obronimy”.
Wałęsa dopytuje: kiedy zdelegalizujecie ONR?
Wściekły Lech Wałęsa zareagował emocjonalną serią retorycznych pytań: „Czy o takie »wartości« Polacy walczyli w Grudniu 1970 i Sierpniu 1980 w Gdańsku? Pytam się, kiedy ich PiS zdelegalizuje? Na co wszyscy czekają, aż oni przejmą władzę? Czy jesteście ślepi i tego nie widzicie, czy udajecie, że nie widzicie?”.
Podobna impreza – nazwana Pielgrzymką Młodzieży Narodowej – odbyła się w Częstochowie pod patronatem, a w każdym razie za przyzwoleniem Kościoła. Tu rej wodziła Młodzież Wszechpolska. Skandowano „Młodość, wiara, nacjonalizm” i „Wielka Polska Katolicka”. Odpalono race, a choć podczas zgromadzeń jest to zakazane, licznie zgromadzona policja nie interweniowała (tę tolerancję służb wobec oczywiście bezprawnych poczynań kibolofaszystów już znamy chociażby z tzw. Marszów Niepodległości).
Czytaj także: Skąd się wziął Obóz Narodowo-Radykalny
PiS nic nie robi w sprawie ONR
PiS oczywiście nie tylko nie zdelegalizuje (bo prawo takie ma tylko sąd) ONR, ale nawet nie wystąpi z taką inicjatywą (a to akurat mógłby zrobić, bo należy ona do organów podlegających de facto premierowi). Owszem, grzech lekceważenia problemu mają i poprzednie rządy (sam na polecenie Marka Edelmana redagowałem w 2008 roku apel o zainicjowanie delegalizacji szowinistycznych organizacji skierowany do ówczesnego premiera Donalda Tuska).
Tyle że teraz powody zaniechania są inne. PiS, po pierwsze, liczy na poparcie skrajnej narodowej prawicy w wyborach. Po drugie, wiele haseł, a w każdym razie ideologiczny duch czy historiozoficzno-cywilizacyjna wizja ONR, jest mu bliskich – choćby stosunek do uchodźców i koncept Polski wstającej ponoć z kolan.
Czytaj także: Bezprecedensowy proces za blokowanie marszu ONR
Brygady ONR do walki z „lewactwem”
I to nawet jeśli najbardziej radykalnych postulatów ani sam ONR, ani PiS póki co wprost nie artykułują. Po trzecie, brygady ONR (zastępy Młodzieży Wszechpolskiej, bojówki kibolskie itd.) mogą okazać się wygodnym narzędziem do zwyczajnie fizycznej już walki z rozmaitym „lewactwem” – czyli z opozycją uliczną (ekologami, grupami antyfaszystowskimi, Obywatelami RP, feministkami itp.).
Po czwarte, to PiS (oraz jego przybudówki i sojusznicy tworzący Zjednoczoną Prawicę) przyzwolił na odrodzenie się antysemityzmu i nacjonalizmu w Polsce. Doprowadziły do tego zarówno bezczynność policji i prokuratury państwa nadzorowanego przez Jarosława Kaczyńskiego, Zbigniewa Ziobrę i Mariusza Błaszczaka, jak i redakcyjna taktyka sterowanych przez PiS mediów (w tym tych niby publicznych) i retoryka wielu, także czołowych, polityków. Teraz więc trzeba byłoby przyznać się do błędu.
Na dodatek, last but not least, prawna akcja przeciwko faszystom mogłaby wywołać krytykę niektórych wpływowych hierarchów i kapłanów katolickich.
Czytaj także: Czy można zdelegalizować ONR?
Tendencje faszyzujące w Polsce
Co więcej, oburzenie zgłosiłyby pewnie także – i tu Lech Wałęsa dotyka przykrej prawdy – tabuny politycznych i historycznych naiwniaków, zaślepionych dzieleniem włosa na czworo. Ci wszak, często z pozorną myślową subtelnością i odwołaniem do konieczności zachowania intelektualnej precyzji, uparcie wywodzą, jakim to metodologicznym błędem jest ostrzeganie przed tendencjami faszyzującymi w Polsce.
Przekonują oto, że faszyzm to zjawisko historyczne, charakterystyczne dla minionego stulecia, a zresztą rodzima narodowa prawica to coś naturalnego (i w sumie wciąż marginalnego) we współczesnym świecie. Ba, powołują się na wolność słowa i poglądów – nieograniczoną i bezwarunkową.
Nacjonaliści przejmą w Polsce władzę?
Nic to, że jest to i politycznie, i intelektualnie naiwne właśnie. I że złudzenia takie łatwo zaś mogą służyć za usprawiedliwienie lenistwa czy tchórzostwa.
Więc brunatni faktycznie mogą rychło przejąć w Polsce władzę. A w każdym razie urosnąć w jeszcze większą siłę i wpływy. Wszak już przejęli – nadspodziewanie szybko, nieprawdaż? – rząd wielu młodych dusz i ożywili wiele starszych.