Kraj

Nowe muzeum w Oświęcimiu. Nazwa zmieniona, zamysł ten sam

14 czerwca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady. 14 czerwca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady. Kancelaria Prezesa RM
Beata Szydło i jej drużyna wracają do peerelowskiej wersji historii obozu w Auschwitz-Birkenau, wedle której był on piekłem przede wszystkim dla Polaków, a nie dla Żydów z całej Europy.

Zamiast Muzeum Sprawiedliwych spod Auschwitz powstanie Muzeum Pamięci Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej. Zamysł, któremu ma służyć, jest jednak identyczny – manipulacja historią. Skutki planu też mogą być identyczne – międzynarodowa awantura. Wicepremier Beata Szydło, wiceminister kultury Jarosław Sellin i starosta oświęcimski Zbigniew Starzec podpisali umowę o wybudowaniu w Oświęcimiu tego nowego muzeum. Ma być poświęcone mieszkańcom okolicznych miejscowości, którzy nieśli pomoc więźniom obozu Auschwitz.

Czytaj także: Rozmowa z prof. Janem Tomaszem Grossem

Muzeum w Oświęcimiu jak Yad Vashem?

Nie przez przypadek zarówno ubiegłoroczna uroczystość podpisania listu intencyjnego w tej sprawie, jak i parafowanie konkretnej już umowy urządzono 14 czerwca. To rocznica pierwszego masowego transportu więźniów do Auschwitz – znalazło się w nim 728 mężczyzn, z czego zdecydowaną większość stanowili Polacy (członkowie ruchu oporu, działacze polityczni i społeczni, osoby zatrzymane podczas nielegalnego przekraczania granicy, duchowni katoliccy).

Nie jest przypadkiem i to, że w poświęconej nowej placówce uchwale rady powiatu oświęcimskiego można przeczytać, iż muzeum ma przedstawiać „prawdę o historii związanej z niemieckimi obozami koncentracyjnymi na terenie Polski ze szczególnym uwzględnieniem walki z istniejącymi stereotypami »polskie obozy śmierci«, »polski antysemityzm«”.

Znamienne, że pierwotnie miało się ono nazywać Muzeum Sprawiedliwych spod Auschwitz. Szyld taki (to słowo akurat w tym przypadku by pasowało) lansowała m.in. Beata Szydło. Kombinowała pewnie prosto: skoro cały (niemal) świat szanuje muzeum w Yad Vashem i honor Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, to czemu nie zrobić czegoś podobnego nad Wisłą (a na dodatek niedaleko Brzeszcz)? Koncept doskonale wpisuje się w tzw. politykę historyczną jej partii z Jarosławem Kaczyńskim włącznie i na czele.

PiS wie swoje

W imię hasła o powstawaniu Polski i Polaków z kolan próbują oni m.in. przekonać świat, że:

  1. Cierpienia Polaków podczas II wojny światowej były już nie porównywalne, ale identyczne jak cierpienia Żydów.
  2. Skala pomocy świadczonej przez Polaków swoim współobywatelom narodowości żydowskiej była powszechna.
  3. Przypadki szmalcownictwa i mordowania Żydów przez ich polskich sąsiadów były jednostkowe i ograniczone do elementu kryminalnego.
  4. Teza o sporej skali antysemityzmu w Polsce (w tym codziennej niechęci do Żydów) jest absolutnie przesadzona – a na dodatek lansowana przez same środowiska żydowskie i ich popleczników w kraju.

Do tego dochodzą rozmaite aluzje i sugestie (choćby ta znana od dawna: że Żydzi sami są sobie winni, bo biernie godzili się na Zagładę, ba, niektórzy ochoczo pomagali nazistom). W imię takiej propagandy manipuluje się faktami, m.in. dezawuując ustalenia uznanych w świecie historyków czy wprowadzając sankcje karne za stwierdzenia niezgodne z oficjalną wykładnią. Teraz Beata Szydło i jej drużyna nie wahają się nawet wrócić do peerelowskiej wersji historii obozu w Auschwitz-Birkenau, wedle której był on piekłem przede wszystkim dla Polaków, a nie dla Żydów z całej Europy.

W imię tej samej propagandy wykorzystuje się, co więcej i co jest najobrzydliwsze, samych Sprawiedliwych i ich bohaterstwo. Tak jest chociażby z rodziną Ulmów czy Ireną Sendlerową. Niewykluczone, że to samo czeka Sprawiedliwych spośród ludności ziemi oświęcimskiej, których ma upamiętniać nowe muzeum – niezależnie od tego, czy pomagali Żydom, czy Polakom. Bo łatwo uczynić ich odwagę i losy wpisać w fałszywy propagandowy przekaz, a przez to ich samych zmienić w narzędzie prostackiej polityki.

Jak na muzeum zareaguje Izrael?

Akcja byłej premier, a obecnie wicepremier siłą rzeczy musi być traktowana jako inicjatywa rządu RP. I słusznie, bo nią jest. Oznacza tymczasem kolejne zadrażnienie, łagodnie mówiąc, na i tak ostatnio nadwerężonych, znowu łagodnie mówiąc, relacjach polsko-żydowskich oraz stosunkach między Polską a Izraelem. Rezygnacja z nazwy porównującej nowe muzeum w Oświęcimiu do Yad Vashem to za słaba przesłanka na udowodnienie dobrej woli (a precyzyjniej: za słabe alibi na brak złych zamiarów).

Jak delikatny jest obszar, na którym próbuje właśnie buszować Szydło (ale też przecież Morawiecki i Kaczyński), świadczyć może długa, mająca początek jeszcze w ostatnich latach PRL i burzliwa historia sporów o tzw. Oświęcimski Karmel, czyli klasztor karmelitanek na terenie obozu, a potem o stawianie krzyży na przyobozowym żwirowisku. Wydawać się mogło, że konflikty te przyniosły dostatecznie dużo wiedzy i o wrażliwości, i o wadze politycznego rozsądku. Błędnie się zdawało.

Czytaj także: Czy Polacy to naród Sprawiedliwych?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama