Stało się to, czego można było oczekiwać. Po wtorkowym zawieszeniu broni, gdy Andrzej Duda taktycznie zszedł z linii strzału i udał, że prezes Izby Pracy SN Józef Iwulski, wyznaczony przez I Prezes SN Małgorzatę Gersdorf zastępca na czas jej nieobecności, jest również jego nominatem – prezydent podjął kontratak.
Przetrzymał demonstracje przed Sądem Najwyższym, przetrzymał „wprowadzenie” pani prezes w środę przez sędziów, a teraz, powoli, zapala lonty kolejnych podłożonych pod Sąd Najwyższy lasek dynamitu. Właśnie stwierdził – tym razem już nie ustnie, a pisemnie – przejście w stan spoczynku 15 sędziów. 11 – z prezes Gersdorf – sędziów, którzy nie złożyli próśb o zgodę na dalsze orzekanie, i czterech, którzy złożyli jedynie oświadczenia woli dalszego orzekania, o nic nie prosząc i powołując się na zasadę nieusuwalności sędziów.
Czynność prezydenta jest prawnie skuteczna
Nie ma Trybunału Konstytucyjnego, który mógłby stwierdzić, czy skracanie możliwości orzekania sędziom, którzy zaczynali orzekanie w innym stanie prawnym, narusza konstytucyjną zasadę nieusuwalności. W tej sytuacji można przyjąć, że czynność prezydenta jest prawnie skuteczna.
Wyjątkiem jest sytuacja prezes Gersdorf, której sześcioletnia kadencja zapisana jest w konstytucji, i – jak to mówią prawnicy – prima face, czyli na pierwszy rzut oka wydaje się, że