Internet nie tylko zastępuje tradycyjne środki przekazu, ale też wzmacnia tendencję: obraz wypiera papier, a przebodźcowany odbiorca nie jest w stanie przeczytać dłuższego tekstu bez pomijania – czy raczej „scrollowania” – akapitów. Dobitnie świadczy o tym popularny w internecie skrót „tl;dr” – czyli „too long didnt read” – „zbyt długie, nie czytam”, który internauci stosują, gdy tekst ze względu na objętość nie nadaje się do przeczytania na przestrzeni kilku autobusowych przystanków. W świecie polityki pierwsze zwycięstwo obrazu przyszło długo przed erą internetu. Można je datować na 26 września 1960 r. i debatę telewizyjną Nixon–Kennedy, kiedy przygotowany przez specjalistów od reklamy m.in. Volkswagena młody demokrata raz za razem sprawiał, że urzędujący Nixon wielokrotnie popełniał błąd, powtarzając: „Oczywiście, senator Kennedy ma rację”. W tamtej debacie młodość zderzyła się ze starością, trochę tak jak w 1995 r. w starciu Aleksandra Kwaśniewskiego z Lechem Wałęsą, czy w 2015 r., gdy nieoczekiwanie Andrzej Duda wygrał z Bronisławem Komorowskim. Czy Duda w 2020 r. znów wejdzie w buty Kennedy’ego i powtórzy sukces, bazując na świeżości i młodości? Analizując jego profil na Instagramie – zdecydowanie nie.
Andrzej Duda – 221 postów, 23,4 tys. obserwujących
Dzieje się tak trochę dlatego, że Andrzej Duda profile ma dwa. Pierwszy to profil wyborczy, założony na chwilę przed konwencją PiS, na której ogłoszono start Andrzeja Dudy w wyborach, i porzucony zaraz po ich zakończeniu. Znaleźć tu można wyłącznie zdjęcia ze spotkań z wyborcami czy ustawki. Nie ma ani jednej fotografii, którą przyszły prezydent wykonałby samodzielnie, lub pokazanego skrawka życia, które wychodziłoby poza ramy wyznaczone przez kampanię. W ciągu wyborczego półrocza za Dudę wrzucono 221 postów, a profil zdołał zebrać 23,4 tys. obserwujących.
Nie lepiej jest z obecnym profilem – ten w trzy lata prezydentury udostępnił ponad 800 zdjęć, zbierając 18 tys. followersów. Nawet zakładając, że profile wzajemnie odbierają sobie widzów, wynik po ich zsumowaniu jest po prostu marny. Duda prezentuje się oficjalnie, zazwyczaj widziany z daleka, ba, nawet jeśli ktoś robi sobie z nim selfie, to widzimy to okiem osoby trzeciej – czyli prezydenckiego fotografa. Wygląda to trochę tak, jakby prezydent, zrażony dotychczasowymi twitterowymi doświadczeniami, oddał hasło do Instagrama komuś innemu.
Oczywiście, głowa państwa nie musi mieć czasu na prowadzenie mediów społecznościowych. Spójrzmy jednak na profile ważnych światowych polityków. Wybitnie niemłodzieżowa Angela Merkel co prawda nie robi zdjęć z ręki, ale na jej koncie pojawiają się fotografie zrobione zza kulis kanclerskiego życia, które jakkolwiek wyróżniają profil na tle tego, co można znaleźć w Google po wpisaniu nazwiska „Merkel” do wyszukiwarki. Młodszy od Andrzeja Dudy o sześć lat Emmanuel Macron często samodzielnie chwyta za telefon i robi zdjęcia z wyborcami. Krok dalej idzie premier Kanady Justin Trudeau, który nagrywa krótkie filmy, informując, co teraz robi i dlaczego jest to ważne. Wszyscy wymienieni używają Instagrama do przełamania dystansu i pokazania siebie z bardziej ludzkiej strony. Przeciwnie niż Andrzej Duda, którego profil podkreśla powagę piastowanego urzędu.
Czytaj także: Czy Andrzej Duda ma FOMO?
Donald Tusk – 47 postów, 56,4 tys. obserwujących
Zakładając, że w 2020 r. w wyborach prezydenckich Andrzej Duda zmierzy się z Donaldem Tuskiem, premia, którą urzędujący prezydent otrzymał przed trzema laty ze względu na swój młody wiek, wcale nie musi działać na jego korzyść. Prezydent prezentuje się jako polityk jednowymiarowy, nudny i w żaden sposób nieprzejęty kolejnymi kryzysami kładącymi się cieniem na jego kadencji.
Zupełnie inaczej rzecz ma się z Donaldem Tuskiem. Były premier przedstawia się na Instagramie (po angielsku) jako „Przewodniczący Rady Europejskiej, Europejczyk, Polak, Kaszub, mąż, ojciec, dziadek, biegacz i kibic Lechii Gdańsk” – wszystkie te twarze Donalda Tuska są w Polsce znane, ale za sprawą internetowego narzędzia zyskują nowy wymiar. I tak już na pierwszym zdjęciu Tusk siedzi na ogrodowej ławce z wnukami, które – z okazji 60. urodzin – pomagają mu założyć konto na Instagramie. Na kolejnych zdjęciach można śledzić tak jego pracę, jak jej kulisy, a wszystkie fotografie wydają się starannie wyselekcjonowane. Tusk pozuje na polityka, który wkroczył w wiek mistrzowski – jadąc na Bałkany, cytuje Churchilla mówiącego, że ten region produkuje więcej historii, niż jest w stanie skonsumować, i rozmawia z kolejnymi przywódcami państw regionu w sposób, który jasno daje do zrozumienia, że to głos z centrum przemawia do peryferii. Jeśli rozmawia z młodym kanclerzem Austrii Sebastianem Kurzem, to nachyla się nad nim i mówi prosto do ucha, tak jakby coś mu podpowiadał.
Tusk zazwyczaj wybiera fotografie, na których jego sylwetka dominuje nad pozostałymi. Nie zarzuca swojego profilu setkami zdjęć, stawia wyłącznie na te, na których zyskuje wymiar europejskiego lidera. Czy to działa? Nawet jeśli profil prowadzony jest po angielsku i ma pokazywać kulisy pracy Tuska w Brukseli, to zdecydowana większość obserwujących i komentujących jest z Polski. Część z nich zwraca się do Przewodniczącego Rady Europejskiej per Panie Prezydencie.
Robert Biedroń – 998 postów, 133 tys. obserwujących
Gdyby wyłącznie liczba obserwujących na Instagramie miała decydować o wyniku wyborów prezydenckich, Robert Biedroń zwycięstwo miałby w garści. Zakładając, że w ogóle w nich wystartuje, Biedroń może liczyć na poparcie pokolenia, które ze swoimi telefonami raczej się nie rozstaje – liczba reakcji na jakąkolwiek aktywność prezydenta Słupska w internecie robi piorunujące wrażenie. Na swoim Instagramie Biedroń: chodzi do telewizji, ogląda zwierzęta, biega po boisku, gotuje z Magdą Gessler – słowem, robi wszystko, co powinien robić szanujący się celebryta.
Dlaczego wizerunek Biedronia tak bardzo różni się od instagramowych odsłon Tuska i Dudy? Biedroń założył konto jeszcze w 2014 r. W tym czasie pożegnał się z sejmowymi ławami na Wiejskiej i zamienił je na fotel prezydenta Słupska. Nie piastował więc urzędu, który narzucałby mu jakieś konkretne ramy, a jego codziennej działalności nie rejestrują kamery największych stacji telewizyjnych. Przeciwnie, aktywność włodarza średniej miejscowości daje ogromny pretekst do zalania profilu samodzielnym i bardzo zróżnicowanym materiałem. Odwiedziny w szkołach, wśród harcerzy, otwarcia boisk i nowych dróg sprawiają, że niemal każde zdjęcie czymś się wyróżnia. Podobne okazje (co więcej, w skali kraju) ma prezydent Andrzej Duda, ale ich nie wykorzystuje. Trudno, żeby w ten sposób swój profil miał uatrakcyjniać Donald Tusk, którego praca polega głównie na dyplomacji. Poza pracą Biedroń wrzuca zdjęcia czasu wolnego (spacer po plaży), z partnerem czy mamą – takich zdjęć nie da się znaleźć ani na profilu Dudy, ani na profilu Tuska.
Czytaj także: Ruszyła kampania samorządowa. Pierwszy punkt dla Platformy?
Wyniki wyborów mogą zaskoczyć... kandydatów
Sondaże wyborcze przewidują, że w 2020 r. nieznacznie wygra Duda. Ale biorąc pod uwagę, jak bardzo pomyliły się przed trzema laty, urzędujący prezydent powinien mieć się na baczności. Przy Biedroniu Duda wydaje się nudny, powolny i nieatrakcyjny. W bezpośrednim starciu prezydent Słupska będzie spychać aktualnego prezydenta na pozycje, na które ten spychał wcześniej Bronisława Komorowskiego. O ile Robert Biedroń swój wizerunek ma przemyślany od dawna, Donald Tusk wymyślił siebie na nowo kilka miesięcy temu, o tyle Andrzej Duda jeszcze się do tego nie zabrał. Kolejne miesiące zwłoki, bez nowego wizerunkowego otwarcia, sprawią, że w wyborach Duda może okazać się atrakcyjny wyłącznie dla twardego elektoratu PiS. A ten może nie wystarczyć na drugą turę wyborów.
Czytaj także: Seria wyborów zdecyduje o tym, kto będzie rządził Polską do 2023 r.