Sąd nie zgodził się na bezwzględny areszt dla byłego prezesa PKN Orlen Jacka K., choć domagała się tego prokuratura. Postanowił, że wystarczy kaucja wysokości 1 mln zł, co dla zainteresowanego jest kwotą raczej symboliczną. Jako prezes Orlenu zarabiał rocznie wiele milionów. To już druga porażka prokuratury, która chwilę wcześniej domagała się aresztu dla byłego prezesa Grupy Lotos Pawła Olechnowicza i też sąd na to nie przystał.
Czytaj też: Narodowe czempiony, kolosy na glinianych nogach
Areszt narzędziem pracy
Dlaczego porażka? Bo w obu przypadkach areszt jest kluczowym narzędziem pracy nad podejrzanym i być może jedynym skutecznym środkiem nacisku. Wbrew pozorom nie chodzi o zgłębienie przestępczej działalności obu podejrzanych. W obu przypadkach sam opis „narażenia spółki na szkody wielkiej wartości”, podawany przez śledczych, świadczy raczej o tym, że chodzi o jakieś stosunkowo drobne sprawy. Być może nie dotyczą one nawet samych głównych bohaterów, ale raczej ich współpracowników, którzy też wpadli w tryby aparatu ścigania. Ale wiadomo: za firmę odpowiada prezes.
W przypadku Olechnowicza i Grupy Lotos chodzi o jakieś opracowanie, które miało zostać zlecone i opłacone przez firmę, choć w rzeczywistości nie zostało wykonane. Starta wielkiej wartości, za którą prezes miał w areszcie czekać na proces, to około 250 tys.