Zaufany kierowca byłego ministra obrony w ostatnich latach często był bohaterem mediów. Ostatnio za sprawą publikacji Onetu, który ujawnił, że Kazimierz Bartosik prowadził samochody uprzywilejowane z floty MON bez uprawnień – nie dysponował aktualnymi badaniami lekarskimi. Sprawa wyszła na jaw trochę „przy okazji”, w trakcie wyjaśniania okoliczności głośnego wypadku, do którego doszło pod Toruniem dwa lata temu. Limuzyna bmw kierowana przez Bartosika, z Macierewiczem w środku, wjechała w stojące na czerwonym świetle samochody. Prokuratura uznała, że winę ponosi kierowca drugiego samochodu towarzyszącego ministrowi – kapral Żandarmerii Wojskowej – który nie wyhamował przed światłami i uderzył w auto z Macierewiczem, co wywołało efekt domina. Śledczy oskarżyli go o nieumyślne spowodowanie wypadku (ranne zostały w nim dwie osoby).
Czytaj także: Żandarmeria Wojskowa, gwardia Antoniego Macierewicza
Gdy wydawało się, że zarzuty usłyszy też Kazimierz Bartosik, prokuratura sprawę umorzyła. Jak pisze Onet, z kuriozalnym uzasadnieniem mówiącym, że bmw nie było pojazdem uprzywilejowanym, bo nie używało sygnałów świetlnych i dźwiękowych. I to mimo że jechała w kolumnie uprzywilejowanej.
Czy kierowcę Macierewicza objęła ustawa dezubekizacyjna?
Z informacji POLITYKI wynika, że nie była to jedyna „uprzejmość” ze strony instytucji państwa w kierunku „pana Kazimierza”. Choć – jak pisała „Gazeta Wyborcza” i informował TVN24 – w latach 80. służył w elitarnej jednostce samochodowej Wojskowej Służby Wewnętrznej, która obsługiwała najważniejszych ludzi ówczesnej władzy, miał w zeszłym roku przejść na emeryturę z pełnym uposażeniem, niezredukowanym na mocy tzw. ustawy dezubekizacyjnej, która objęła również osoby z przeszłością w WSW.
Dlaczego tak się stało? Nie wiadomo. MON jak najszybciej powinien odpowiedzieć na to pytanie ze względu na to, jak drażliwa jest to kwestia. Ustawa objęła blisko 39 tys. funkcjonariuszy i niejako z „automatu” mocno tnie emerytury wszystkim, którzy choćby przez jeden dzień pracowali w instytucjach i formacjach uznanych za służących państwu totalitarnemu. Wyjątek robi tylko ze względu na „krótkotrwałą służbę przed 31 lipca 1990 r. oraz rzetelne wykonywanie zadań i obowiązków po 12 września 1989 r., w szczególności z narażeniem życia”. Decyzję w tej sprawie podejmuje jednak szef MSWiA. I – jak słyszymy – nie szafuje tym przywilejem zbyt szczodrze.
Zadajemy więc publicznie pytania w tej sprawie. Czy Bartosik otrzymał emeryturę w pełnej wysokości? Czy odpowiedni resort, MON lub MSWiA, zastosował wobec niego obowiązującą ustawę? Czy (i kiedy) Bartosik złożył odpowiedni wniosek w MSWiA i jaka była decyzja ministra? Na jakiej podstawie?
Czytaj także: Jak to naprawdę było z wypadkiem Antoniego Macierewicza
Kazimierz Bartosik, kierowca osób z najwyższych kręgów władzy
Bartosik już w latach 80. był kierowcą ważnych osób z najwyższych kręgów władzy. Przede wszystkim gen. Michała Janiszewskiego, członka WRON i szefa Urzędu Rady Ministrów za rządów Wojciecha Jaruzelskiego, a po objęciu przez niego prezydentury – szefa jego kancelarii. Mimo to „pan Kazimierz” doskonale odnalazł się również w „nowych czasach”. Macierewicz wypatrzył go jeszcze na początku lat 90., gdy stanął na czele resortu spraw wewnętrznych. Bartosik woził Macierewicza także za czasów pierwszych rządów PiS. Trafił wówczas do Służby Kontrwywiadu Wojskowego w stopniu podoficera. Pozostał tam za rządów PO, ale jako pracownik cywilny.
Gdy w 2015 r. PiS wrócił do władzy, a Antoni Macierewicz objął fotel ministra obrony, jedną z jego pierwszych decyzji było przywrócenie do służby w SKW Bartosika, który szybko awansował. Według naszych źródeł, gdy w ubiegłym roku żegnał się ze służbą, był już jej funkcjonariuszem w stopniu majora.
Czytaj także: Kto chroni najważniejszych polskich polityków