Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Niskie wyroki ws. śmierci Igora Stachowiaka. Policja z „licencją na zabijanie”

Akta ws. znęcania się nad Igorem Stachowiakiem Akta ws. znęcania się nad Igorem Stachowiakiem Krzysztof Zatycki / Forum
Policjanci, którzy razili paralizatorem Igora Stachowiaka i doprowadzili do jego śmierci, dostali 2–2,5 roku więzienia. Tyle żądał dla nich prokurator, podwładny ministra-prokuratora Zbigniewa Ziobry.

Policjanci zostali skazani za przestępstwo z art. 247 kk: „znęcanie się fizycznie lub psychicznie nad osobą prawnie pozbawioną wolności”. Zagrożone jest karą od trzech miesięcy do pięciu lat. A jeżeli sprawca działa ze szczególnym okrucieństwem – od roku do lat 10. Przestępstwa dopuścili się funkcjonariusze policji, a zatem osoby reprezentujące władzę państwową, zobowiązane do szczególnego przestrzegania prawa, których zadaniem jest zapewniać ludziom bezpieczeństwo, a nie pozbawiać życia czy narażać zdrowie.

Czytaj także: Proces w sprawie Igora Stachowiaka z (za) krótką ławą oskarżonych

Policjanci we Wrocławiu działali bezprawnie

Wrocławscy policjanci Łukasz R., Paweł G., Paweł P. i Adam W., rażąc Igora Stachowiaka paralizatorem, doprowadzili do jego śmierci. Samo użycie paralizatora było bezprawne, bo nie stawiał oporu, nie był agresywny. Prosił o litość, płakał – widać to na nagraniach zdobytych przez dziennikarza TVN Wojciecha Bojanowskiego. Nagrań miało nie być, bo policjanci zaciągnęli zatrzymanego do toalety, żeby schować się przed monitoringiem (nie wzięli pod uwagę, że wideorejestrator jest w samym paralizatorze). To kolejne złamanie prawa, bo toaleta to nie miejsce do przesłuchań. A więc nie tylko torturowali zatrzymanego, ale wiedząc, że popełniają przestępstwo, usiłowali to ukryć. A kiedy nagrania wypłynęły do opinii publicznej – usiłowali ścigać dziennikarza za ujawnienie materiałów ze śledztwa, a potem wymusić na nim ujawnienie źródła, z którego dostał nagranie.

Czytaj także: Gra o prawdę w sprawie Igora Stachowiaka

Zbigniew Ziobro zaostrza kary, ale nie dla wszystkich

Policjanci nigdy nie wyrazili żalu, nie mają poczucia winy. Wysokość kar wobec tylu okoliczności obciążających jest zdumiewająca. Jeszcze raz warto przypomnieć: takiej kary żądał podwładny ministra-prokuratora Zbigniewa Ziobry. Tego samego, który niedawno doprowadził do totalnego zaostrzenia kodeksu karnego i w płomiennym wystąpieniu z mównicy sejmowej głosił zero tolerancji dla przestępców zamachujących się na życie i zdrowie. Tego samego, który w ramach tego zaostrzenia wprowadził karę dożywotniego więzienia bez możliwości przedterminowego zwolnienia. Karę, od której Europa odchodzi i którą Trybunał Praw Człowieka uznał za naruszającą zasadę godności ludzkiej oraz zakaz okrutnego i nieludzkiego karania.

W nowelizacji nie podniesiono kary za przestępstwo znęcania się nad pozbawionym wolności (co, notabene, wcale nie jest potrzebne, podobnie jak wszystkie inne zaostrzenia). Ale, co ważniejsze, nie wykorzystano okazji, by do kodeksu karnego, zgodnie z wieloletnimi rekomendacjami Komitetu Przeciwko Torturom, wprowadzić odpowiednio zdefiniowane przestępstwo tortur, czyli umyślnego dręczenia lub zastraszania przez funkcjonariusza lub inną osobę urzędową.

Czytaj także: Policjanci i prokuratura bez winy. Oto wnioski Ziobry i Błaszczaka ze sprawy Stachowiaka

Funkcjonariusze policji mogą liczyć na ochronę

Państwo polskie chroni funkcjonariuszy, nie obywateli. Ten wyrok, postawa policji i prokuratury to sygnał dla funkcjonariuszy, że w razie gdy nadużyją władzy, mogą liczyć na ochronę. Zwykli przestępcy mają się bać – także funkcjonariuszy, którzy mają taki rodzaj „licencji na zabijanie”.

Czytaj także: Echa sprawy Igora Stachowiaka. Skąd ta łaskawość władzy wobec policjantów?

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną