Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

I po koalicji, czyli opozycja w rozsypce

Grzegorz Schetyna, Władysław Kosiniak-Kamysz, Włodzimierz Czarzasty, Katarzyna Lubnauer Grzegorz Schetyna, Władysław Kosiniak-Kamysz, Włodzimierz Czarzasty, Katarzyna Lubnauer Andrzej Hulimka / Forum
W Platformie dojrzewa plan samodzielnego startu w wyborach parlamentarnych. SLD już rozpoczęło rozmowy nad stworzeniem bloku lewicowego, a PSL zostało na spalonym. Tak się kończy projekt zjednoczonej opozycji.

Sprawy przyspieszyły w ostatnich dwóch dniach. Wczoraj Platforma pospiesznie ściągała do Warszawy dopiero co wybranych członków sztabu wyborczego, by zaprezentować ich opinii publicznej. Skąd ten pośpiech? Rozkład Koalicji Europejskiej postąpił tak daleko, że opozycyjne partie zdecydowały się stanąć do wyścigu o to, kto pierwszy ruszy z kampanią. Choć otwarcie nikt jeszcze o tym nie mówi.

Jak do tego doszło? Oto obraz, jaki wyłania się z kuluarowych rozmów przeprowadzonych przez „Politykę” z przedstawicielami zainteresowanych ugrupowań.

Czytaj też: Opozycja się biczuje

Ludowcy, koalicjant uprzywilejowany

Pierwszą cegiełkę z muru zaraz po wyborach europejskich wyjęło PSL. Do ludowców wówczas dotarło, jakie spustoszenie w ich elektoracie czyni rozbudzona w ostatniej fazie kampanii wojna kulturowa o wpływy Kościoła i prawa społeczności LGBT. W efekcie wyborczy sojusz z PO został poddany w wątpliwość przez rozległe kręgi partyjne.

A przy okazji osłabła niekwestionowana dotąd pozycja Władysława Kosiniaka-Kamysza, który nadal widział ludowców w obozie antypisowskim. Pragnąc uspokoić nastroje w partii, szef stronnictwa podjął grę z Grzegorzem Schetyną. Jego oferta powołania Koalicji Polskiej (w miejsce Europejskiej) sprowadzała się do tego, aby usunąć cały lewicowy wsad, na czele z SLD.

Reklama