Sygnał do zmiany strategii dał premier Morawiecki. Po czwartkowym posiedzeniu rządowego sztabu kryzysowego pojawiła się propozycja budowy alternatywnego rurociągu. Miałoby się to odbyć dzięki pomocy stworzonego przez wojsko mostu pontonowego. Co prawda według pierwszych medialnych doniesień Morawiecki „podjął decyzję”, ale było jasne, że nie da się przeprowadzić tej operacji bez współpracy z władzami Warszawy i podległymi im służbami.
PiS straszy warszawiaków
We wczorajszym komentarzu zwracałem uwagę, jak bardzo groźne w skutkach – przede wszystkim dla zwykłego obywatela – jest wykorzystywanie tej awarii do wzmocnienia pozycji w wyborczym wyścigu. Kolejne komunikaty płynące z obozu rządzącego eskalowały sytuację. Zabrakło rzetelnej informacji o zagrożeniu i możliwościach przeciwdziałania negatywnym skutkom awarii. Za to Joachim Brudziński relacjonował zaniepokojenie warszawiaków obserwujących „brunatną, niezwykle cuchnącą maź” niesioną przez falę ścieków przepływających pod mostem Łazienkowskim.
Problem w tym, że most zlokalizowany jest na południe od miejsca awaryjnego zrzutu ścieków, a Wisła od zawsze płynie na północ. Już nie chodzi nawet o niewiedzę Brudzińskiego i absurdalność zarzutów formułowanych przez niego i jego partyjnych towarzyszy. Istotne, że tego typu postawa nikomu nie pomaga. Teatralność i komiczność takich komentarzy mogła zaś przyczynić się do tego, że jako społeczeństwo zbagatelizowalibyśmy istniejące i realne zagrożenie.