Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Ośrodek w Gostyninie: przeludnienie, problemy z chorymi, bezradność władz

Krajowy Ośrodek Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie Krajowy Ośrodek Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie Dariusz Ossowski / East News
W ciągu sześciu lat działania ośrodka w Gostyninie wyszła z niego jedna osoba. Osadzonych jest 74 – na powierzchni przewidzianej początkowo dla kilkunastu. Część choruje psychicznie, choć do ośrodka mogą być kierowane tylko osoby z zaburzeniami niepsychotycznymi. Władza nie robi nic.

Te 74 osoby to ludzie uznani za „prawdopodobnie” niebezpiecznych. Zakończyli odbywanie kary, ale na wolność nie wyszli, bo dyrektorzy więzień uznali, że mogą być niebezpieczne, biegli to potwierdzili, a sąd – cywilny – osadził ich w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie.

Janina, jedyna kobieta w Gostyninie

W Ośrodku jest tylko jedna kobieta – Janina. Chora na schizofrenię. Onet opublikował jej historię, opowiedzianą przez nią i jej przyrodnią siostrę. Kobieta ma 26 lat. Gdy miała 10, została sierotą i trafiła do domu dziecka. Przejawiała autoagresywne zaburzenia zachowania: kaleczyła się ostrymi przedmiotami. Bywała agresywna i wtedy cięła się intensywniej, żeby – jak mówi – nie zrobić komuś krzywdy. Była w ośrodkach wychowawczych, a potem w szpitalach psychiatrycznych. Nie chciano jej tam, bo sprawiała za wiele kłopotu i nie udawało się jej wystarczająco zmulić lekami. Więc wypisywano ją do domu (do siostry) z diagnozą niepsychotycznych zaburzeń zachowania typu borderline. Mimo że słyszała głosy, które zmuszały ją do aktów agresji, i widziała „białe twarze”. Szpital psychiatryczny odmówił przyjęcia, gdy przywiozła ją policja po tym, jak – aby nie zrobić krzywdy dziecku, do czego nakłaniały ją „twarze” – pocięła się na ulicy. Kilka lat spędziła na przemian u siostry i w szpitalach.

Reklama