Trwa protestacyjna głodówka w najsurowszym więzieniu w Polsce: Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym. Z resortu zdrowia nikt nigdy się tu nie pofatygował.
Osadzeni w Gostyninie mają wzięcie u kobiet. Ten rodzaj uczuć nie spotyka się jednak z powszechnym zrozumieniem.
Ci ludzie nie są już więźniami, lecz pacjentami, a zostali odczłowieczeni i pozbawieni praw – mówi Hanna Machińska, zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich.
Głodówka trwa już trzeci dzień. Podopieczni ośrodka chcą m.in. odwołania dyrektora, żeby nie zakuwano ich w kajdanki, pozwolono palić i zdjęto kamery w toaletach.
Osadzeni szyją maseczki, prawie nie chorują i nie protestują. Wygląda na to, że w dziedzinie walki z pandemią w więziennictwie jesteśmy światowym liderem. A jak jest naprawdę? RPO dostał już 130 skarg.
Opinie biegłych, w oparciu o które sąd decyduje o pobycie w ośrodku dla osób „stwarzających zagrożenie” w Gostyninie, często nie spełniają standardów diagnozy psychologicznej, psychiatrycznej i seksuologicznej. A decydują o życiu więźniów kończących odbywanie kary.
W ciągu sześciu lat działania ośrodka w Gostyninie wyszła z niego jedna osoba. Osadzonych jest 74 – na powierzchni przewidzianej początkowo dla kilkunastu. Część choruje psychicznie, choć do ośrodka mogą być kierowane tylko osoby z zaburzeniami niepsychotycznymi. Władza nie robi nic.
W Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie atmosfera gęstnieje. Umieszczeni już się nie mieszczą, zaczynają się buntować. Personel się boi. A rządu to nie interesuje.
Co robić z przestępcami, najwyraźniej chorymi, a w każdym razie radykalnie odbiegającymi od społecznej i psychicznej normy? Karać? Izolować? Ale jak?