Koronawirus w instytucjach zamkniętych, gdzie trudno izolować ludzi, jest wyjątkowo groźny. Wiele mówi się o dramatycznej sytuacji w domach opieki społecznej czy kopalniach. O więzieniach – cisza. Z wyjątkiem optymistycznych informacji o szyciu przez osadzonych maseczek i ubrań ochronnych dla szpitali.
Czytaj też: Cela plus, czyli sprawiedliwość musi boleć
Prawie nie chorują?
W Polsce jest najmniejsza w krajach UE powierzchnia na jednego więźnia – to dopuszczalne minimum 3 m kw. Żyją w celach nawet kilkunastoosobowych, czyli w warunkach o wiele bardziej zagrażających zakażeniem niż gdzie indziej. Od kilku lat sądy penitencjarne zgadzają się na coraz mniej przepustek, przerw na leczenie na wolności czy zwolnień warunkowych, a opieka lekarska jest kiepska. Osadzeni są często w złym stanie, zwłaszcza ci starsi, odbywający długie wyroki. Powinni być w tej samej grupie ryzyka co mieszkańcy DPS-ów i otrzymywać opiekę – np. testy. Szczególnie że państwo – według orzecznictwa Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu – jest odpowiedzialne za życie i zdrowie każdej osoby, którą więzi.
Ale polscy osadzeni jakimś cudem na Covid-19 prawie nie chorują. Rzeczniczka więziennictwa Elżbieta Krakowska: „Na dzień 4 maja 2020 r. w polskich zakładach karnych i aresztach śledczych przebywa pięć osób osadzonych, które nie zaraziły się koronawirusem w więzieniu, ale ze zdiagnozowaną chorobą zostały przyjęte z wolności. Wszystkie te osoby przebywają w specjalnym izolatorium pod stałą opieką medyczną”.
Pięciu zakażonych na ponad 74 tys. osadzonych.