Kraj

TVP zjeżdża z Krokwi

Sylwester w Zakopanym 2017 Sylwester w Zakopanym 2017 Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
Pod społeczną presją TVP wycofało się w końcu z pomysłu zorganizowania hucznej zabawy sylwestrowej pod zakopiańską Krokwią, czyli tuż przy Tatrzańskim Parku Narodowym. Przy okazji dało jednak popis arogancji i pokaz metod rodem z poprzedniego systemu.

Kampania medialna na łamach „Tygodnika Podhalańskiego” (który jako pierwszy zwrócił uwagę, że impreza tego typu i takiej skali może mieć tragiczne skutki dla tatrzańskiej zwierzyny), masowa akcja petycyjna (ponad 28 tys. podpisów), zorganizowana przez zakopiańskich uczniów uliczna manifestacja, wreszcie alarm podniesiony przez Tatrzański Park Narodowy okazały się skuteczne.

Czytaj także: Czy fajerwerków powinno się w Polsce zakazać?

Tak dla przyrody, nie dla „Sylwestra marzeń” prezesa TVP

Dość oczywiste w sumie argumenty protestujących najlepiej oddają fragmenty stanowiska TPN, który dowodził, że impreza o takiej skali urządzona w bezpośrednim sąsiedztwie Parku „może negatywnie wpłynąć na tatrzańską przyrodę”. I wyliczał zagrożenia, jakie niosą ze sobą tego typu imprezy masowe: „przede wszystkim hałas przekraczający dopuszczalne normy, zanieczyszczenie światłem powodujące zakłócenie naturalnego cyklu dobowego zwierząt oraz utrudniające im orientację w terenie, ogromne ilości śmieci (…). Huki i błysk fajerwerków, rac czy petard są przyczyną stanów lękowych, poszukiwania nowego siedliska, w dalszej perspektywie obniżenia rozrodczości”.

TVP przy koncepcie, który nazwała „Sylwestrem marzeń”, upierała się jednak długo. W końcu prezes Jacek Kurski ogłosił, że publiczne powitanie Nowego Roku w Zakopanem odbędzie się w centrum miasta – na Równi Krupowej.

Warszawska ekipa TVP manipuluje z urzędu miasta

Przez cały miesiąc jednak formalnie publiczna – co nie jest bez znaczenia, bo status taki oznacza zobowiązanie (także prawne!) do wypełniania tzw. misji społecznej – telewizja dawała popis buty i manipulacji. Jej funkcjonariusze (słowo to, wbrew pozorom, pasuje tu jak ulał) nie wahali się przy tym sięgać do metod kojarzących się z czasami PRL.

Jak opowiada Jurek Jurecki, naczelny „Tygodnika Podhalańskiego”, z Warszawy na potrzeby operacji wysłano pod Tatry specjalną ekipę (mimo że TVP ma i w Zakopanem, i w Krakowie swoje oddziały). Jej bazą stał się… budynek urzędu miasta (burmistrz Zakopanego ochoczo gardłował za pomysłem „Sylwestra marzeń” pod Krokwią, twierdząc, że to wspaniała promocja miasta). To stamtąd wysłannicy z Woronicza przygotowali serię materiałów, w których a to nazywano sprzeciwiających się imprezie „pseudoekologami”, a to sugerowano, że demonstrujący licealiści działają z poduszczenia Platformy Obywatelskiej, KOD-u i „Tygodnika Podhalańskiego” właśnie, a to manipulowano skalą protestu i jego istotą.

Czytaj także: Ten raport miażdży „Wiadomości” TVP

Jurecki podpadł, TVP tropi jak bezpieka

Ekipa TVP zajęła się też samym Jureckim. Dziennikarz ujawnia: „Przez trzy dni czatowali pod redakcją w Zakopanem”. I ocenia w rozmowie z Bartłomiejem Kurasiem w lokalnej „Gazecie Wyborczej”: „A przecież ja nie jestem jakimś przestępcą, kimś, kto zrobił coś złego, tylko wydawcą gazety lokalnej, któremu nie podobają się pomysły szefów TVP. Przypomniały mi się czasy, gdy w PRL-u podpadłem władzy ludowej. Wtedy też za mną jeździli [w 1980 roku Jurecki jako student krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej był wśród założycieli uczelnianego Niezależnego Zrzeszenia Studentów, w stanie wojennym drukował w podziemiu „Kurier Studencki”, a po przeniesieniu się do Zakopanego od 1985 r. wydawał również nielegalny „Biuletyn Podhalański” – KB]. Tyle że wtedy to była bezpieka, a teraz telewizja publiczna”.

To ostatnie zdanie precyzyjnie oddaje istotę sprawy. Najważniejsze jednak jest to, że potwierdziło się też, iż presja ma sens.

Czytaj także: Wieżowiec pod Tatrami. Po co?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną