Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Czy sprzedaży fajerwerków powinno się w Polsce zakazać?

Niektóre sklepy zastrzegają, że to zabawa wyłącznie dla osób pełnoletnich. Niektóre sklepy zastrzegają, że to zabawa wyłącznie dla osób pełnoletnich. Łukasz Wadołowski / Agencja Gazeta
Już przed świętami supermarkety zaczęły się ścigać w reklamowaniu fajerwerków i petard. Głośnych, dających superefekty. Ale czy to naprawdę konieczne do życia i powitania nowego roku?

Od wczoraj słyszę za oknem hałasujące petardy. Powitanie nowego roku już się zaczęło. Tylko czy muszą temu towarzyszyć huk, fajerwerki, nieograniczone niczym szaleństwo? O rozsądek, umiarkowanie i niepopadanie w amok noworocznej nocy od dawna apelowały organizacje prozwierzęce i wszyscy, którym hałas przeszkadza, których wytrąca z równowagi. Ja także pełna pesymizmu pisałam, że „świat traci rozum, byle głośniej, huczniej, więcej. Jakby od tego rzeczywiście zależała dobra zabawa lub powodzenie. Jakby natężenie huku przekładało się w sposób prosty i bezwarunkowy na rozmiar szczęścia i powodzenia, jakiego należy oczekiwać. Ale to tak nie działa. Nie ma związku ze szczęściem ani powodzeniem, zdrowiem, pieniędzmi”.

Pisałam, że ten hałas i ogłuszające eksplozje wytrącają z równowagi innych: ludzi starszych, dzieci i zwierzęta, ptaki, które nie rozumieją, co odbywa się wokół. Czy to wojna, czy koniec świata?

Wykreujmy modę na sylwestra bez fajerwerków

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zrezygnował w tym roku z hucznego powitania nowego roku, co odnotowałam z radością i uznaniem. Z fajerwerków, tuż po decyzji Trzaskowskiego, zrezygnował też wielki dyrygent Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jurek Owsiak. Wspaniale. Jeśli ktokolwiek może wykreować nową modę – modę na respektowanie innych, ludzi, zwierząt, na ograniczenie dzikich, nikomu niepotrzebnych zachowań – to właśnie tacy faceci jak Owsiak czy Trzaskowski, z autorytetem, charyzmą, osobowością, odwagą. Kiedyś nie było petard, fajerwerków i umieliśmy witać nowy rok z radością. Wcale nie musimy przejmować wszystkich mód, także tych idiotycznych. Nie na tym polega nowoczesność i nadążanie za światem.

Czytaj także: Miasta rezygnują z fajerwerków, ale zwierzęta i tak czeka ciężki okres

Sprzedaż petard ruszyła i tak. Promocje, cuda, superefekty

Niestety, decyzje Trzaskowskiego czy Owsiaka nie zostały podchwycone przez cały rynek. Już przed świętami supermarkety zaczęły się ścigać w reklamowaniu fajerwerków i petard. Głośnych, dających superefekty przez co najmniej kilka minut lub nawet dłużej. Niektóre sklepy zastrzegają, że to zabawa wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Ze zdumieniem wysłuchuję tych reklam, tak się wydają oderwane od rzeczywistości, prymitywne. Czy trzeba się upić do nieprzytomności, żeby dobrze powitać nowy rok? Nie, to nie jest konieczne. I strzelanie petard, huk fajerwerków też nie są obowiązkowe.

Widziałam w jednym z supermarketów stoisko z fajerwerkami. Sprzedawczyni rzeczywiście kontrolowała, czy kupujący ma dowód osobisty. Ale czy supermarkety znanych i cenionych marek muszą się zajmować sprzedażą fajerwerków? Czy muszą reklamować taki towar? Czy to konieczne do życia, przeżycia? Swoją drogą stoisko wcale nie było oblegane, co odnotowałam z satysfakcją. Jeszcze rok temu było inaczej, tłum młodych, zachęconych reklamami wyrywał sobie nowości fajerwerkowe z rąk.

Gdzie się podziały policja i straż miejska

To jednak słabe pocieszenie – na targowiskach sprzedaż szła w najlepsze i bez sprawdzania dokumentów. Kilka razy mijałam sprzedawczynię kwiatów na jednej z ruchliwych ulic. Oprócz kwiatów, przywiędłych z powodu zimna i wyglądających raczej na pretekst, głównym towarem wyeksponowanym na stoisku były petardy i fajerwerki. Kiedy zapytałam, czy sprawdza wiek kupujących, popatrzyła na mnie jak na kosmitkę i tylko wzruszyła ramionami z pogardą. Nie widziałam też policjantów ani straży miejskiej reagujących na taką uliczną sprzedaż. Oni chyba mają prawo zerknąć, skąd pochodzi towar i komu jest sprzedawany? Czy sprzedawczyni kwiatów ma prawo handlować petardami i co wie o towarze, jaki oferuje? Czy musi dodawać pracy szpitalom, gdzie trafią liczni poranieni w sylwestrową noc?

Moja refleksja nie jest całkiem optymistyczna. Bo cóż z tego, że nie odbędzie się oficjalna strzelanina, skoro partyzanci nie złożą broni? Nie zanosi się, że moda na inne niż huczne powitanie nowego roku zapanuje wszędzie i bezwarunkowo.

Czytaj także: Siedem faktów na temat zachowania zwierząt w Sylwestra

W Niemczech wprowadzono zakaz sprzedaży petard. U nas też można

Pytanie, czy cokolwiek zależy od nas samych, czy mamy na to wpływ? Chyba mamy. Po prostu nie należy kupować petard i fajerwerków. Kiedy nie będzie popytu, to rynek zadziała w sposób naturalny: ograniczy podaż.

Mer Strasburga zakazał w tym roku sprzedaży i używania w mieście sztucznych ogni i petard. Cały ten towar zniknął ze sklepów i straganów. A że granica z Niemcami jest tuż, na Renie, a u sąsiadów zakazu nie ma, znaleźli się mądrale, którzy próbują wwozić zakupione za granicą fajerwerki. I tu czeka ich niespodzianka – na wszystkich pobliskich przejściach granicznych, a szczególnie na słynnym moście Ren łączącym niemieckie Kehl i Strasburg, mimo systemu Schengen policja i celnicy kontrolują wjeżdżające samochody. Fajerwerki są konfiskowane, a kierowcy pouczani, że w razie recydywy w ciągu dwóch lat grozi im rok więzienia.

Władze miast w Polsce mogą też zakazać strzelania i hałasowania, tak jak zakazano polewania ludzi wodą z okazji dyngusa. Czy uszczupliło to nasze obywatelskie prawa, że nie zostaniemy oblani, choć tradycja każe oblewać? Z pewnością nie. Za to niezwykle umiliło życie w drugi dzień Wielkanocy.

Podobnie jest z fajerwerkami i petardami. Wierzę, że świetnie potrafimy się bez nich bawić i świętować.

Życzę wszystkim, ludziom oraz zwierzętom, spokojnego i dobrego nowego roku.

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama