Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Sędziowie już stosują wyrok TSUE. Władza im grozi

Sędzia musi ustalić, czy na jego biurku leży wyrok, czy nie. Sędzia musi ustalić, czy na jego biurku leży wyrok, czy nie. Jan Rusek / Agencja Gazeta
Jeśli sędziowie wytrzymają presję i będą solidarni - będzie to początek końca „reformy” PiS.

Stało się to, czego spodziewaliśmy się, odkąd PiS rozpoczął swoją „reformę” wymiaru sprawiedliwości: formalnie zakwestionowane zostało prawo sędziów nominowanych przez neo-Krajową Radę Sądownictwa do orzekania. Dzieje się to rękami polskich sędziów, którzy powołują się na wyrok TSUE. To proces, którego nie da się zatrzymać. Choć zapewne część sędziów nie odważy się, wbrew władzy, wykonywać wyroku, który w najbliższym czasie wyda Sąd Najwyższy po orzeczeniu Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Sędzia powołuje się na wyrok TSUE

W piątek, cztery dni po wyroku TSUE, w którym Trybunał stwierdził, że Sąd Najwyższy powinien zbadać wątpliwości co do legalności działania neo-KRS i jej powołań sędziowskich, sędzia Sądu Okręgowego w Olsztynie Paweł Juszczyszyn zawiesił sprawę odwoławczą, by zbadać, czy sędzia, który wydał wyrok w I instancji, został właściwie powołany. Sędzia Juszczyszyn powołał się na wyrok TSUE, a konkretnie na przedstawione tam wątpliwości m.in. co do tego, czy członkowie neo-KRS, kandydując, mieli wymagane pisowską ustawą o KRS poparcie sędziów. Sędzia zwrócił się do kancelarii Sejmu z żądaniem przesłania tych list poparcia. Niewykonanie postanowienia sądu grozi grzywną.

Jak wiadomo, PiS ukrywa te listy, a jego polityk Jan Nowak, pełniący urząd Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych, wydał kancelarii Sejmu zakaz wykonania prawomocnego wyroku NSA nakazującego ujawnienie list, co jest zdarzeniem bez precedensu.

Reklama