Blisko 60 sędziów połączonych trzech Izb Sądu Najwyższego (Cywilnej, Karnej oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych) orzekło też, że nie zachowują ważności wyroki powołanej przez PiS Izby Dyscyplinarnej, którą uznano za niespełniającą kryteriów niezależnego sądu. Z kolei orzeczenia drugiej „nowej” Izby – Kontroli Nadzwyczajnej – są ważne, ale od dziś nie może ona już orzekać, bo jej sędziowie nie są sędziami. To samo dotyczy sędziów Izby Dyscyplinarnej.
Czytaj też: PiS idzie na wojnę z Europą
Musieliśmy ogarnąć chaos
Blisko dziewięć godzin trzy połączone Izby Sądu Najwyższego obradowały nad uchwałą w sprawie pytania prawnego zadanego przez pierwszą prezes SN Małgorzatę Gersdorf w związku z pytaniami od sądów powszechnych. Dotyczyły ważności nominacji sędziów przy udziale nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Takich sędziów jest dziś ok. 560 – orzeka 330, pozostali nie zostali jeszcze powołani przez prezydenta.
Sąd Najwyższy stwierdził, że sędziów tych nominowano przy udziale neo-KRS. Ta zaś została powołana w sposób, który nie daje gwarancji niezależności tego organu.
„Jeżeli w sądzie już od jutrzejszego dnia zasiądzie sędzia powołany przez obecną KRS, to orzeczenie będzie miało wadę, którą można podnosić przed sądem odwoławczym – mówił jeden z sędziów sprawozdawców Włodzimierz Wróbel. – W tej uchwale chodzi o to, by istniał mechanizm sprawdzenia, czy orzeczenie zapadnie w warunkach, które są sprawiedliwe. Kiedy sądy przestają być sprawiedliwe, nie wiadomo, po co są. Doszło do sytuacji niepewności, czy w składzie sądu orzekają osoby uprawnione. Już mamy przypadki, gdy sądy innych krajów nie chcą z nami współpracować.