Już 20 mln obejrzało sejmowego „faka” pokazanego przez posłankę PiS Joannę Lichocką opozycji. Jej wulgarny gest będzie miał konsekwencje polityczne. Tak jak niegdyś korupcyjna prowokacja agenta Tomka wymierzona w posłankę PO Beatę Sawicką. Prowokacja miała być wyborczym gwoździem do trumny Platformy, a przyczyniła się do wyborczej klęski PiS.
Wymuszone przeprosiny posłanki Lichockiej
Kierownictwo PiS zdaje sobie sprawę, że „fak” może drogo kosztować obóz rządzący. Gest bardzo wielu ludzi, niekoniecznie popierających opozycję, odczytuje tak, że Lichocka „fakowała” nie tylko opozycję, ale też onkologię, a więc i chorych. Wraz z pisowską frakcją sejmową głosowała za przekazaniem 2 mld zł nie na służbę zdrowia i walkę z rakiem, co proponował Senat, tylko za zasileniem prorządowej telewizji, aby miała jeszcze więcej pieniędzy na kampanię prezydenta Dudy.
Lichocka brnęła w zaparte. Usiłowała się ratować aroganckimi tłumaczeniami, że nie zrobiła tego, co zrobiła, i dalej drwiła z opozycji. Dopiero wiceprezes PiS Joachim Brudziński przywołał ją do porządku i wymusił przeprosiny. Bo przecież zachowanie Lichockiej nie licuje z mandatem posła na Sejm RP, co jest oczywiste, ale też powinno być przedmiotem oceny sejmowej komisji etycznej.
Opozycja dostała amunicję
„Fak” obnaża obłudę domagania się przez PiS poszanowania kultury politycznej w związku z protestami przeciwko prezydenturze Dudy podczas jego wizyty na Pomorzu. Nic tak nie osłabia władzy politycznej w odbiorze społecznym jak jej dwulicowość. Lichocka dostarczyła opozycji amunicji: już ruszyła w internecie produkcja memów, a w jednej z klinik onkologicznych pojawiły się plakaty wykorzystujące „fak” do krytyki polityki zdrowotnej obecnej władzy.
Ale Lichocka naraziła PiS także na inny niszczący efekt uboczny: na śmieszność. Przykładem filmik Macieja Stuhra. Tak się dziś traci autorytet na własne życzenie. A władza ośmieszona długo nie pociągnie.
Czytaj także: Zaskakują tak niezdarne początki kampanii Dudy