Sprawa środkowego palca posłanki Joanny Lichockiej z PiS, który na krótką chwilę pokazała opozycji po słynnym przyznaniu niemal 2 mld zł na rzecz mediów publicznych (tytułem „rekompensaty za nieuzyskane wpływy z abonamentu”), jest dla władzy niebezpieczna. Zdjęcia posłanki obiegają media i powoli przenikają do materiałów wyborczych. Zadziałał mechanizm internetowego viralu, a to oznacza, że komunikat i zawarty w nim ładunek emocjonalny rozpowszechnia się jak zaraza – w sposób niekontrolowany, docierając w zawrotnym tempie do kolejnych grup społecznych.
Być może już dziś te zdjęcia, nazwisko Lichockiej i całą sprawę zna większość Polaków. To nawet bardzo prawdopodobne. A jako że zachowanie posłanki było wulgarne i w dodatku pośrednio przynajmniej obraźliwe dla osób chorych na raka oraz ich rodzin (jak pamiętamy, przyznanie dotacji mediom oznaczało odrzucenie propozycji, aby przeznaczyć tę kwotę na potrzeby onkologii), istnieje ryzyko, że wzbudzi ono odrazę nie tylko wśród zwolenników opozycji, lecz w całym przekroju opinii publicznej, łącznie ze zwolennikami PiS, Andrzeja Dudy i tymi, którzy wciąż wahają się, kogo popierać.
Czytaj też: Środkowy palec posłanki Lichockiej trafił na plakaty
Na kryzysy – „Wiadomości”
Dla PiS oznacza to kryzys wizerunkowy, wymagający uruchomienia środków zaradczych, zwłaszcza zaś środków propagandowych.