PAWEŁ RESZKA: – Za ile z Warszawy jedzie się dziś na ukraińską granicę?
MYROSŁAWA KERYK: – Za miejsce w busie albo BlaBlaCarze trzeba zapłacić 500 zł albo 150 dol.
Dużo.
Cztery–pięć razy więcej niż normalnie. Połączenia autobusowe zostały skasowane. Ci, którzy ciągle jeżdżą, niestety radykalnie podwyższyli ceny. Stawka rośnie z dnia na dzień.
Skoro jest tak drogo, to dlaczego Ukraińcy chcą wracać?
Z różnych powodów. Niektórym kończą się wizy albo dni w ramach pobytu bezwizowego. Chcą wyjechać na Ukrainę, żeby nie naruszać prawa.
Czytaj też: Rzecznik ukraińskich pracowników
Jakie są konsekwencje złamania prawa?
Zakaz wjazdu do Polski na jakiś czas. Ludzie boją się tego potwornie, bo przyjazdy tutaj to dla wielu źródło utrzymania całej rodziny. Robią, co mogą, żeby nie dostać zakazu.
Podobno polskie służby graniczne mają być pobłażliwe.
Chodzą takie słuchy, ale są to tylko słuchy. Podobno mają nie wstawiać zakazu wjazdu, ale karać ostrzeżeniem. Wszystko „podobno”, a przydałby się jasny komunikat, wtedy sytuacja mogłaby się uspokoić. Warto o to zadbać, bo zrobi się z tego problem także dla polskich przedsiębiorców. Pracownicy z Ukrainy będą najbardziej potrzebni, gdy zacznie się sezon w rolnictwie czy sadownictwie. Część nie będzie mogła wrócić, gdy na ich pracę będzie największy popyt.
Czytaj też: