Dobrozmieńcy główkują, co zrobić z wyborami prezydenckimi. Sytuacja zmienia się błyskawicznie – zapanował totalny wariabilizm (wszystko płynie) elekcyjny. Tarcza antykryzysowa z wrzutką w sprawie ograniczonego głosowania korespondencyjnego została podpisana przez p. Dudę 31 marca. Tego samego dnia grupa posłów PiS złożyła projekt ustawy o obowiązkowym głosowaniu korespondencyjnym (nie będzie tego można zrobić w lokalu wyborczym, a tylko listownie). Powstała z tego autopoprawka do już podpisanej ustawy (by tak rzec: wrzutka wrzutki), rozpatrywana w Sejmie 3 kwietnia.
Tegoż dnia p. Gowin zgłosił projekt zmiany konstytucji przewidujący wydłużenie kadencji obecnego prezydenta do siedmiu lat, a wcześniej zapowiedział, że jego ugrupowanie nie poprze rzeczonej autopoprawki. Ponoć (nikt tego oficjalnie nie potwierdził) pojawiła się nawet groźba rozpadu koalicji. PiS poparł, na razie nieformalnie, pomysł p. Gowina, ale wrzutka wrzutki ma być głosowana 6 kwietnia.
Ewa Siedlecka: Mutacje wyborczego wirusa
Niezłomne sumienie Jarosława Gowina
Może zdarzyć się tak, że „pocztowa” elekcja zostanie postanowiona, ale równocześnie pojawi się projekt zmiany ustawy zasadniczej, który musiałby wejść w życie najpóźniej 8 maja – a oficjalnie złożony 30 dni wcześniej. Jeśli ugrupowanie p. Gowina nie zagłosuje za autopoprawką, pozostanie w mocy ograniczone głosowanie korespondencyjne, ale zmiana konstytucji może być dalej procedowana.