Kraj

Ziobro się zbroi. Czego zażąda od Kaczyńskiego?

Zbigniew Ziobro w Sejmie Zbigniew Ziobro w Sejmie Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Kto wie, czy najlepsza odpowiedź na pytanie, kto wygrał zapasy dwóch Jarosławów, nie brzmi: „Zbigniew”. Minister sprawiedliwości w „Sieciach” mówi, jak jest i jak być powinno.

Jarosław Kaczyński musiał się pożegnać z majowym terminem wyborów prezydenckich, Jarosław Gowin musiał się pożegnać z przekonaniem, że stoi za nim 17 posłów Porozumienia. Zbigniew Ziobro nie musiał się zaś z niczym żegnać, umocnił się za to w roli polityka, bez którego rząd prawicy nie miałby większości.

Czytaj też: Podzielona Zjednoczona Prawica

W obozie władzy nie ma zaufania

Z tego punktu widzenia niesłychanie ciekawie czyta się długą rozmowę z szefem Solidarnej Polski w najnowszych „Sieciach”. Tym ciekawiej, że nie jest to polityk przesadnie aktywny medialnie; strategiczne z nim wywiady trafiają się nieczęsto. Ziobro czasem wprost, a czasem między wierszami mówi, jak się sprawy w Zjednoczonej Prawicy mają i jak się mieć powinny.

Po pierwsze, o zwycięstwo Andrzeja Dudy „będzie trudniej”; odłożenie głosowania „oznacza stratę czasu na długą kampanię i nie zwiększa szans Andrzeja Dudy”. Ziobro wskazuje – po rytualnym ataku na opozycję – że odpowiedzialność za to spada na Gowina.

Po drugie, bez ogródek przyznaje, że na szczycie obozu władzy nie ma dziś zaufania. „Musimy odbudować zaufanie”, „Musimy spotkać się w gronie liderów, szczerze porozmawiać i wyjaśnić sobie pewne rzeczy”, „Za nami trudny wiraż. Musimy uznać, że doszło do nadszarpnięcia wzajemnego zaufania. Trzeba wrócić do źródeł, do wspólnoty wartości i do uznania wiodącej roli największego ugrupowania, czyli PiS i przywództwa w obozie Jarosława Kaczyńskiego, ale też uznania prawa mniejszych koalicjantów do realizacji uzgodnionych zadań w ramach podpisanej umowy koalicyjnej”.

Reklama