Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Duda, Trzaskowski, Hołownia. Co różni ich wyborców

Plakaty wyborcze Szymona Hołowni i Andrzeja Dudy Plakaty wyborcze Szymona Hołowni i Andrzeja Dudy Anatol Chomicz / Forum
Ta trójka wyprzedza znacznie resztę stawki. Zbadaliśmy, co ich wyborcy sądzą m.in. o koronawirusie, skutkach epidemii i terminie wyborów prezydenckich.

W ostatnim, prowadzonym od początku kwietnia badaniu podłużnym Polaków w dobie pandemii* zapytaliśmy o poparcie dla kandydatów wyborów prezydenckich już z uwzględnieniem Rafała Trzaskowskiego. Nasze badanie – podobnie jak badanie firmy Kantar z niemal tego samego okresu – ukazuje wyraźnie, że mamy do czynienia z trzema politykami mającymi największe szanse na zakończenie tego współzawodnictwa na podium.

Problem rzecz jasna w tym, że inaczej niż w sporcie ostatnie miejsce niczego nie daje – brązowy medal pozostanie tylko w wyobraźni kandydata i jego zwolenników. Wyścig o prezydenturę ma tylko jednego zwycięzcę, a zainteresowanie istotne z politycznego punktu widzenia dotyczy tylko tego, który w pierwszej turze zajmie miejsce drugie.

Czytaj też: Trzaskowski wchodzi do gry. Co widać w sondażach?

Duda, Trzaskowski czy Hołownia?

Druga runda z perspektywy końca maja wydaje się niemal pewna. W naszym badaniu trzej główni kandydaci uzyskali: Andrzej Duda – 35 proc., Rafał Trzaskowski – 21 proc. i Szymon Hołownia – 19 proc. poparcia. Reszta szans na awans raczej nie ma.

W tym miejscu jedno zastrzeżenie: na obecnym etapie, w chaosie kreowanym przez rządzących, wobec wciąż niejasnych reguł gry, zmian w trakcie kampanii, a także niewiedzy co do ostatecznego terminu, nie należy przywiązywać wielkiej wagi do procentów. Metody, które stosujemy, by dokładnie oszacować poparcie, w normalnych czasach dawałyby zapewne wyniki od 2 do 5 pkt proc. wyższe. Tak więc równie dobrze może to być 40-, 25- i 23-proc. poparcie. Jesteśmy natomiast pewni, że właśnie ta trójka wyprzedza znacznie pozostałych, a wśród nich jeden – Andrzej Duda – ma dużą przewagę.

Mariusz Janicki: Czy można pokonać Andrzeja Dudę?

Czy epidemia wciąż jest groźna?

Jakie są elektoraty tych trzech kandydatów z perspektywy opinii i postaw politycznych? Zacznijmy od poglądu na temat pandemii i obaw z nią związanych. Elektorat Dudy jest w większym stopniu (liczniej) przekonany, że „najgorsze jest poza nami” – tak uważa połowa (49 proc.) jego sympatyków. Zdanie to podziela tylko jedna trzecia zwolenników pozostałej dwójki. Co ciekawe, ten sam odsetek popierających Trzaskowskiego i Hołownię wyraża opinię, że „epidemia nie stanowi dla nich dużego zagrożenia zdrowia”. Logiczne.

Natomiast w przypadku osób popierających Dudę mamy do czynienia z niejaką sprzecznością: ponad połowa uważa, że epidemia stanowi duże zagrożenie. U ilu wyborców te dwie opinie współegzystują? Nasze analizy wskazują, że 20 proc. zwolenników Dudy uważa jednocześnie, że „najgorsze za nami”, a zarazem, że „epidemia stanowi zagrożenie dla ich zdrowia”.

Podkast „Polityki”: Jakie będą wybory prezydenckie?

Skąd się wziął wirus? Ile o nim wiemy?

W kilku falach naszego badania zadajemy też pytania o spiskowe domysły na temat genezy Covid-19. W tej sprawie elektoraty trzech kandydatów różnią się zasadniczo: 64 proc. zwolenników Dudy uważa chorobę za produkt celowego działania innych „państw czy obcych sił”. To zdanie podziela 37 proc. sympatyków Trzaskowskiego i – uwaga – aż 54 proc. wyborców Hołowni.

Gdy pytamy o ocenę wiarygodności oficjalnych danych na temat koronawirusa w Polsce, popierający Dudę różnią się od pozostałych – aż 63 proc. jego elektoratu uważa je za „rzetelne”, podobny osąd ujawnia zaledwie 7 proc. zwolenników Trzaskowskiego i 9 proc. Hołowni. Zwolennicy tej trójki niezbyt silnie, ale różnią się także w tym, czy „należy rozmrażać gospodarkę” – 33 proc. zwolenników Hołowni, 21 proc. Trzaskowskiego i 13 proc. Dudy uważa, że na to „za wcześnie”.

Elektoraty różnią się też znacznie, jeśli chodzi o ocenę tzw. tarczy antykryzysowej, którą za „adekwatną i dobrą” uważa jedynie 1 proc. zwolenników Hołowni, 3 proc. Trzaskowskiego i aż 47 proc. elektoratu Dudy. I odwrotnie: za rozwiązanie „dalece niewystarczające” uważa „tarczę” 44 proc. zwolenników Hołowni, 39 proc. Trzaskowskiego oraz – można powiedzieć aż – 17 proc. zwolenników Dudy.

Czytaj też: Kto stoi za Szymonem Hołownią

Kiedy wybory? Latem czy później?

Przejdźmy teraz do kwestii stricte politycznych. W dwóch majowych falach badania pytamy o preferencje terminu wyborów, dając cztery możliwości: czerwiec 2020, lipiec 2020, jesień 2020 i wiosnę 2021 r. Za terminem czerwcowo-lipcowym, forsowanym przez PiS, opowiada się łącznie 42 proc. Polaków, a 58 proc. chce ich przełożenia na jesień tego roku bądź wiosnę przyszłego.

Zwolennicy trzech kandydatów oczywiście różnią się w tej kwestii zasadniczo – równo trzy czwarte zwolenników Dudy chce terminu czerwcowo-lipcowego w odróżnieniu do sympatyków pozostałej dwójki, z których zaledwie jeden na ośmiu sprzyja temu terminowi. I odwrotnie: 43 proc. elektoratu Trzaskowskiego i 47 proc. Hołowni jest za terminem jesiennym. Podobne, choć nieco niższe odsetki wspierają termin wiosenny przyszłego roku.

Wynik dotyczący zarówno ogółu Polaków, jak i dwóch najważniejszych opozycyjnych kandydatów wskazuje więc, że odkładanie wyborów nie jest obsesją Koalicji Obywatelskiej, która rzekomo poprzez nietrafny dobór pierwszego kandydata w ogóle boi się tej elekcji. Jest raczej dość powszechnym oczekiwaniem zdecydowanej większości wyborców oraz tych, którzy nie wezmą udziału w głosowaniu. Po drugiej stronie jest elektorat Dudy, przekonany w swej masie, że im szybciej, tym lepiej.

Ogółem ponad połowa Polaków uważa organizowanie wyborów podczas epidemii za nie najlepszy pomysł. Ok. 80 proc. zwolenników Trzaskowskiego i Hołowni sądzi, że rząd PiS robi błąd, dążąc do jak najszybszych wyborów. Nawet wśród sympatyków urzędującego prezydenta 30 proc. nie popiera idei szybkich wyborów niezależnie od stanu epidemii.

Czytaj też: Dobry start Trzaskowskiego. W KO mobilizacja, w PiS nerwy

Kaczyński wygrał czy przegrał?

Czy fakt, że wybory ostatecznie nie odbyły się 10 maja, to raczej porażka, czy sukces Jarosława Kaczyńskiego? PiS i sprzyjające mu media próbowały narzucić narrację przedstawiającą pakt Kaczyński–Gowin raczej jako wyraz troski o dobro narodu niż jako ratowanie rozpadającej się koalicji. Wielu wyborców zdaje sobie jednak sprawę, że „niewybory” to porażka Kaczyńskiego (37 proc. ogółu). Jedynie 4 proc. uważa, że to zwycięstwo lidera PiS, a 59 proc. nie widzi w tym ani jego zwycięstwa, ani porażki.

Wśród zwolenników Dudy tylko co ósmy dostrzega, że była to przegrana Kaczyńskiego – zdecydowana większość (83 proc.) nie widzi ani porażki, ani zwycięstwa, a jedynie 6 proc. myśli, że wygrał. Nie ma za to zwolenników tej ostatniej opcji wśród sympatyków Trzaskowskiego – co czwarty myśli, że to ani porażka, ani zwycięstwo, a trzy czwarte widzi tu porażkę. Co do elektoratu Hołowni – niespodzianka, 44 proc. widzi porażkę Kaczyńskiego, 4 proc. zwycięstwo, ale aż 52 proc. ani jednego, ani drugiego. To odsetek dwa razy większy niż wśród wyborców Trzaskowskiego!

Czytaj też: Dwóch Jarosławów urządza Polskę

Kto odpowiada za wyborczy chaos?

Ta różnica jest tym bardziej ciekawa, że – podobnie do potencjalnych wyborców Trzaskowskiego – wśród zwolenników Hołowni przeważa opinia, że za chaos wokół wyborów odpowiada rząd PiS (ok. 90 proc. w obu przypadkach). Warto nadmienić, iż choć 54 proc. stronników Dudy uwierzyło, że chaos to wina opozycji, niemałe 20 proc. obarcza winą stronę rządową (pozostałe 26 proc. wini wyłącznie wirusa).

Sympatycy Trzaskowskiego i Hołowni nie różnią się też znacznie w ocenie ostatecznej decyzji przeniesienia wyborów. Większość zwolenników obu kandydatów uważa, że to „decyzja bez podstawy w prawie i konstytucji, która ośmiesza polską demokrację” (odpowiednio 72 i 62 proc.).

Trudno zatem wyjaśnić, dlaczego sympatycy Hołowni w większości nie sądzą, że majowe „niewybory” to tak naprawdę porażka Kaczyńskiego. Pamiętać jednak należy, że zdaniem większości jego elektoratu (podobnie zresztą jak ogółu wyborców całego „podium”) „to jakieś obce siły lub państwa celowo przyczyniają się do rozprzestrzeniania koronawirusa”, więc doszukiwanie się tu racjonalnych argumentów może okazać się dość jałowe.

Czytaj też: Czy ktoś odpowie za nieprzeprowadzenie wyborów

Co z tego wynika?

Podsumowując całość, podkreślmy: po pierwsze, jesteśmy na dość wstępnym etapie drugiej (?) kampanii – z nowym kandydatem. Deklaracje poparcia i rozczarowania będą się jeszcze zmieniać, zwłaszcza że nie wiemy, czy ponownie nie będziemy wystawieni na dylemat moralno-obywatelski – czy brać udział w czymś, co tylko z nazwy przypomina demokratyczne wybory.

Po drugie, utrzymuje się sytuacja z przełomu kwietnia i maja – sprzeciw zdecydowanej większości Polaków i zaskakująco znacznej części elektoratu PiS poczynaniom i propozycjom rządu. Dotyczy to tak opinii na temat koronawirusa i radzenia sobie z nim, jak kwestii terminu i uczciwości drugiego podejścia do wyborów prezydenckich. Można odnieść wrażenie, że władza utraciła zdolność rozpoznawania, gdzie jest dominująca opinia publiczna.

Po trzecie, elektoraty dwóch najpewniejszych kandydatów do zajęcia drugiego miejsca w pierwszej turze – Trzaskowskiego i Hołowni – są do siebie w wielu kwestiach zadziwiająco podobne, wręcz identyczne. Wróży to względnie łatwe połączenie w ewentualnej drugiej turze.

Czytaj też: Co się nie zdarzyło 10 maja i co będzie teraz

*Badanie zainicjowane przez zespół Centrum Studiów nad Demokracją pod kierunkiem Radosława Markowskiego, realizowane przez PBS na 706-osobowej próbie dorosłych Polaków.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną