Tym razem zjazd biskupów rzymskokatolickich na Jasnej Górze odbije się echem w szerokim świecie. A konkretnie wysmażony przez nich 27-stronicowy dokument dotyczący stosunku Kościoła rzymskiego w Polsce do społeczności LGBT. Tekst dokumentu to jakiś ponury surrealizm po doświadczeniach i debatach na ten temat w demokratycznym świecie zachodnim, w tym w Kościołach chrześcijańskich.
U nas Kościół rzymskokatolicki zrobił szpagat: z jednej strony napisał, że osobom nieheteroseksualnym należy się w Kościele i państwie szacunek, a wszelkie formy represji wobec nich są nie do przyjęcia, z drugiej powtórzył w całej rozciągłości tezy i hasła z kampanii antygenderowych prowadzonych na kościelnej i politycznej prawicy.
Czytaj też: W Polsce narasta atmosfera przedpogromowa
„Zdrowie seksualne” i „naturalna orientacja”
Zgniłą wisienką na tym pasztecie, mieszającym oczywistości z konserwatywną ideologią katolicką, jest punkt 38: „Wobec wyzwań tworzonych przez ideologię gender i ruchy LGBT+, a zwłaszcza mając na uwadze trudności, cierpienia i duchowe rozdarcia przeżywane przez te osoby, konieczne jest tworzenie poradni (również z pomocą Kościoła czy też przy jego strukturach) służących pomocą osobom pragnącym odzyskać zdrowie seksualne i naturalną orientację płciową”.
Ten postulat potwierdza, że episkopat uważa inne niż dominujące tożsamości seksualne nie tylko za grzech, ale i chorobę, i oferuje jej leczenie w swoich ośrodkach lub we współpracy z państwem. To właśnie ten punkt stanowiska biskupów, nawet zakładając ich dobrą wolę, de facto blokuje możliwość dialogu Kościoła z osobami LGBT. W większości nie czują się one chore, lecz dyskryminowane, i oczekują nie „leczenia”, a poszanowania swej odrębności i równych praw z osobami heteroseksualnymi. Nie są to oczekiwania wygórowane w praworządnych systemach demokratycznych.
„Leczenie” z homoseksualizmu? Wstecznictwo
Pomysł „leczenia” z homoseksualizmu i innych tożsamości nieheteroseksualnych jest w kontrze do ustaleń współczesnej nauki i sprzeczny z równościowym podejściem do kwestii praw osób LGBT. Wyraźnie stwierdza to ks. Jacek Prusak, psychoterapeuta, na internetowej stronie „Tygodnika Powszechnego”: „Z psychologicznego i psychoterapeutycznego punktu widzenia dokument biskupów ma charakter antynaukowy i w niektórych kwestiach jest wręcz szkodliwy. Dotyczy to zwłaszcza pomocy psychologicznej homoseksualnym katolikom polegającej na »zmianie« ich orientacji”. Duchowny dodaje, że episkopat zmarnował tym samym szansę dialogu, a dokument może stać się „ściągawką dla rzeszy ignorantów, którzy uznają go za »pomoc niebios« w prowadzonych przez siebie »krucjatach«”. Podzielam tę obawę.
Czytaj też: Kogo męczy tęcza?