Kolejny tydzień trwają coraz intensywniejsze negocjacje rekonstrukcyjne na Nowogrodzkiej. Nie wiadomo, kiedy panowie (wśród ośmiu uczestników nie ma ani jednej kobiety) się dogadają ani jak się dogadają, ale powolne tempo rozmów jest zrozumiałe. To nie jest tylko odchudzenie rządu o kilku ministrów i ministerstw. Jeśli oderwiemy się na chwilę od politycznej bieżączki, nielicznych i często sprzecznych przecieków, to łatwiej będzie dostrzec, co się rozstrzyga w siedzibie PiS.
Czytaj też: W co grają ziobryści
Kaczyński wskazuje miejsce Ziobrze i Gowinowi
Dopiero teraz, niemal rok po wyborach parlamentarnych, tak naprawdę zaczyna się ta kadencja Sejmu. Po zwycięstwie w 2019 r. Jarosław Kaczyński chciał mieć spokój aż do rozstrzygnięcia kwestii reelekcji Andrzeja Dudy. Rząd został rozbudowany poza granice absurdu, by wszyscy byli szczęśliwi, koalicjanci z Porozumienia i Solidarnej Polski dostali dużo prezentów, żeby za bardzo nie brykali, było raczej cicho o mediach, sądach, zwierzętach futerkowych, podziale Mazowsza itp.
Teraz przyszedł czas na naszkicowanie prawdziwych stref wpływów i ustalenie planu na resztę kadencji. Kaczyński musi przypomnieć Jarosławowi Gowinowi i Zbigniewowi Ziobrze, że to PiS ma pozycję dominującą w koalicji. Że Gowin nie może grać z opozycją jak przy batalii o wybory korespondencyjne, że to nie Ziobro z Patrykiem Jakim będą dyktowali, jak powinien wyglądać program ideowy Zjednoczonej Prawicy.
To naturalne, że mniejsi partnerzy stawiają opór prezesowi.