Dla porządku: Straż Marszu Niepodległości to nacjonaliści dowodzeni przez Roberta Bąkiewicza, skupieni w stowarzyszeniu Roty Niepodległości. Bąkiewicz od lat buduje swoją pozycję w środowiskach radykalnej prawicy. Był szefem ONR, a teraz – jak sam siebie przedstawia – jest prezesem stowarzyszenia „Marsz Niepodległości” oraz Rot Marszu Niepodległości i redaktorem naczelnym „Mediów Narodowych”. W ostatnich wyborach samorządowych bez powodzenia kandydował na prezydenta Pruszkowa – dostał niecałe 4,5 proc głosów.
Bąkiewicz nazywa uczestników protestów przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego (tego spod znaku Julii Przyłębskiej) lewackimi barbarzyńcami i lewacką hołotą. Używając jego języka, można określić członków kierowanej przez Bąkiewicza formacji mianem prawackiej czarnej sotni. Z takimi właśnie ludźmi zawarł swój sojusz Kościół katolicki, co jako żywo przypomina bliskie relacje polskiego Kościoła z faszystowskim Obozem Narodowo-Radykalnym w latach 30. XX w. Ludzie Bąkiewicza dostali zadanie ochrony świątyń katolickich przed lewakami. Ich dodatkowym uprawnieniem jest prawo do selekcji, kto zasługuje, aby go wpuścić do kościoła, a kto jest lewakiem z zakazem wstępu.
Policja tu tylko asystuje
W ostatnią niedzielę przy wejściu do kościoła św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie czuwał osobiście Robert Bąkiewicz i jego sotnia. Kamery obywatelskich dziennikarzy (Włodzimierza Ciejki i Adama Wiśniewskiego) nagrały sceny, w których widać, jak sokiści Bąkiewicza brutalnie zwlekają ze schodów starszą kobietę. Ciągną ją niczym worek kartofli, a wszystkiemu biernie przyglądają się policjanci. Włodzimierz Ciejka pyta mundurowych, dlaczego pozwalają na bezprawie, a jeden z funkcjonariuszy odpowiada, że oni tu tylko asystują.
Przy podobnej asyście policjantów ludzie Bąkiewicza zrzucili ze schodów przykościelnych młodą kobietę. Została silnie potłuczona, karetka zawiozła ją do szpitala.
W poniedziałek wieczorem Bąkiewicz dowodził ochroną kościoła św. Aleksandra przy pl. Trzech Krzyży. Kamery zanotowały harce „sokistów”, wbiegających w tłum i atakujących na ślepo. Policja nie reagowała.
Czytaj też: Narodowi katolicy idą w billboardy
Cywilizacja narodowców
Po wtorkowym wystąpieniu premiera Mateusza Morawickiego wszystko składa się w jedną całość. Premier mówił, że nie ma przyzwolenia na, jak stwierdził, agresywne zachowania protestujących i państwo będzie surowo reagować. Do pomocy policji skierował żandarmerię wojskową. I tak oto służby państwowe wspólnie z radykalnymi nacjonalistami i kibolami będą uśmierzać uliczne niepokoje. Policja asystująca Bąkiewiczowi i jego bojówkom to powrót do przeszłości. W 1968 r. milicjantów walących pałami protestujących studentów wspomagał tzw. aktyw robotniczy. Teraz to aktyw spod znaku ONR, a policja tylko mu asystuje.
Bąkiewicz ogłasza powołanie Straży Narodowej, nowej formacji do walki z „agresją skrajnej lewicy”, i rozpoczyna do niej nabór oraz zbiórkę pieniędzy. „SN”, jak obwieszcza jej lider, będzie bronić wartości naszej cywilizacji. Nie określa jednak, czym jest „nasza cywilizacja”. Czy chodzi o cywilizację faszyzujących narodowców, antysemicką, antyukraińską i antyeuropejską? Na naszych oczach odradza się stary demon. A wszystko przy biernej asyście policji i aprobacie grupy rządzącej coraz bardziej brunatną Polską.
Czytaj też: Narodowcy zapowiadają ofensywę anty-LGBT