Przez większość czasu w ciągu ostatnich pięciu lat rozedrganie polskiej polityki nie znajdowało odzwierciedlenia w sondażach, które pozostawały zaskakująco niezmienne i odporne na wpływ pojedynczych wydarzeń. Co prawda zdarzały się wyjątki – jak tymczasowy spadek poparcia dla PiS po porażce „27:1” w Radzie Europejskiej – ale co do zasady nawet kontrowersyjne decyzje nie wpływały znacząco na poziom poparcia dla partii. W dużej mierze można to przypisać wysoce spolaryzowanej naturze polskiej polityki, w której ocena propozycji programowych jest niejako wliczona w poparcie lub sprzeciw wobec poszczególnych ugrupowań.
Marek Migalski: Breżniewizacja systemu
PiS spadł do 36 proc.
Od kilku lat poparcie dla PiS utrzymuje się na poziomie 40–45 proc., a Koalicja Obywatelska może liczyć na ok. 15 pkt proc. mniej. Rzadko ta różnica jest mniejsza. W żadnym momencie od wyborów 2015 PiS nie lądował w sondażach za opozycją; przynajmniej nie konsekwentnie w kilku kolejnych badaniach, co mogłoby mieć znaczenie w analizie statystycznej. Pozostałe partie utrzymywały się regularnie poniżej progu 15 proc.
Właśnie dlatego znaczny spadek notowań PiS w ostatnich tygodniach jest nadzwyczajny i ewidentnie szokujący dla ugrupowania. Partia Kaczyńskiego przetrwała pierwszą falę koronawirusa bez większych konsekwencji, a następnie skorzystała ze wzrostu sympatii na fali reelekcji Andrzeja Dudy. Teraz poziom poparcia dla PiS spadł z ok. 41 proc. na początku października do 36 proc. obecnie.
Czytaj też: Nowe limuzyny dla rządu. Głupota czy tylko buta?
Mniejsza przewaga nad opozycją
Dominacja PiS opierała się na reputacji tego ugrupowania jako skutecznego rządu o dobrym wyczuciu społecznym dotyczącym tego, jakie są poglądy przeciętnego Kowalskiego. W ostatnich tygodniach oba te atrybuty stanęły pod znakiem zapytania w wyniku niezdolności przewidzenia oraz szybkiego zareagowania na drugą falę koronawirusa oraz wybuchu niekontrolowanych protestów po „wyroku” TK w sprawie aborcji. Co warte odnotowania, ten spadek jest obecny także w sondażach Social Changes i CBOS, zazwyczaj wskazujących wyższe od średniej poparcie dla PiS.
W efekcie różnica między PiS a KO zmalała o połowę i wynosi obecnie ledwie 8 pkt proc. Zarówno KO (28 proc.), jak i Polska 2050 (14 proc.) poprawiły notowania od początku października. Tutaj istnieją jednak różnice w zależności od firmy przygotowującej badanie, co sugeruje, że nie ma klarownego beneficjenta spadków po stronie PiS. Wśród mniejszych partii wciąż zmienia się niewiele: Lewica może liczyć na 8 proc., Konfederacja na 7, a PSL – na 4 proc.
Czytaj też: Gruba kreska PiS
Najwięcej traci... Lewica
Na podstawie najnowszych wyników i założenia, że poparcie na poziomie okręgów nadal odzwierciedla to, co widzieliśmy w ostatnich wyborach, PiS nie mógłby liczyć w najbliższą niedzielę na uzyskanie samodzielnej większości w Sejmie, zdobywając ledwie 208 mandatów. Oprócz Polski 2050, która wprowadziłaby 55 posłów, najwięcej zyskałyby KO (10 mandatów) oraz Konfederacja (13). Z drugiej strony Lewica straciłaby aż 21 posłów.
To może wydawać się nieco sprzeczne z intuicją, biorąc pod uwagę istotną rolę, jaką posłowie Lewicy i aktywiści tego ugrupowania odgrywali w niedawnych protestach. Pojawienie się latem Polski 2050 zwiększyło konkurencję o głosy zwolenników wrażliwego interwencjonizmu gospodarczego, ograniczając zdolność Lewicy do zabierania mandatów w regionach zdominowanych przez PiS i KO.
Prof. Dudek: Pisowski buldożer buksuje
Czy tak zostanie na dłużej?
Oczywiste pytanie na tym etapie brzmi: czy to tymczasowy spadek PiS w sondażach, czy też długoterminowe przemeblowanie na scenie politycznej? Wiele będzie zależało od powodzenia – lub porażki – rządowej strategii w walce z pandemią i tego, jak ostatecznie rozwiązany zostanie kryzys dotyczący ustawy aborcyjnej.
Partie opozycyjne nie powinny jednak oczekiwać, że zniechęceni wyborcy PiS na pewno zwrócą się w ich stronę. Sondaże pokazują, że liczba niezdecydowanych wyborców wzrosła z ok. 5 proc. na początku października do 15 proc. obecnie. Jeśli PiS będzie w stanie szybko naprawić błędy i przekonać do tego wyborców, wielu z nich zapewne do niego wróci.
Czytaj też: Po co władzy ten wyrok TK? Kaczyński kupił sobie czas
Ben Stanley – brytyjski politolog mieszkający w Polsce, profesor Uniwersytetu SWPS. Przy wyliczeniach szacowanego poparcia dla partii politycznych używa modelu statystycznego, którego prekursorem był amerykańsko-australijski politolog prof. Simon Jackman. Pod uwagę wziął sondaże CBOS, Estymator, IBRiS, IBSP, Indicator, Ipsos, Kantar, Pollster, Social Changes, United Surveys.
Model śledzi zmiany w preferencjach wyborców w czasie poprzez zestawianie przeprowadzonych sondaży i koryguje zmienność wyników w różnych firmach badawczych, żeby precyzyjniej oddać intencje głosowania, niż jest to możliwe na podstawie pojedynczego badania.