Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Strategia na covid znów bez szczegółów

Minister Adam Niedzielski przedstawia Narodowy Program Szczepień Minister Adam Niedzielski przedstawia Narodowy Program Szczepień Krystian Maj / Kancelaria Prezesa RM
Narodowy Program Szczepień przeciwko koronawirusowi ma wiele luk. Samo nazwanie takiej strategii „narodową” nie wystarczy, żebyśmy jako naród wiedzieli, co nas czeka.

Państwa, które szykują się do masowego szczepienia przeciwko covid-19, zamierzają to zrobić według skrupulatnie zaplanowanego scenariusza. W Polsce taką strategię przedstawiono dzisiaj. To, co różni nas od wielu innych krajów, to brak kadr i niedofinansowanie ochrony zdrowia – nawarstwione od lat problemy mocno ten projekt utrudnią.

Kampania szczepień zaplanowana na 2021 r. będzie przebiegać pod hasłem: „Wiedza, bezpieczeństwo, dobrowolność”. Tygodniowo ma zostać zaszczepionych 180 tys. osób i wygląda na to, że rząd chciałby to zrobić jak najszybciej. Być może już w drugiej połowie stycznia będzie można przystąpić do szczepień, jeśli najpierw Europejska Agencja Leków zarejestruje pierwszy taki specyfik 29 grudnia, a następnie otrzymamy obiecane dostawy.

Przedstawiony przez ministra Adama Niedzielskiego i szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka projekt będzie teraz konsultowany, choć doświadczenie było do tej pory takie, że nie należy się spodziewać większych zmian w stosunku do tego, co już zaplanowano.

Gdzie się zgłaszać na szczepienie?

Według programu szczepionkę będziemy mogli otrzymać w stacjonarnych placówkach podstawowej opieki zdrowotnej, innych placówkach medycznych, mobilnych punktach i w centrach szczepień utworzonych w szpitalach rezerwowych. Rząd wciąż liczy, że te ostatnie nie będą potrzebne, bo POZ gremialnie stawi się do akcji. Ale to wcale nie jest takie pewne. Do 11 grudnia trwa rekrutacja, a NFZ przyjmuje zgłoszenia na mocno wyśrubowanych warunkach.

Czytaj także: Szczepienia na covid w 8 tys. punktów. Minister ogłasza program

Dr Hubert Malec, lekarz rodzinny z Małopolski, którego praktyka prowadzona wspólnie z drugim lekarzem obejmuje 4 tys. pacjentów, nie sądzi, aby małe placówki POZ odpowiedziały na apel ministra, wiedząc, że nie sprostają: – Duże przychodnie, gdzie pracuje więcej lekarzy i pielęgniarek, łatwiej sobie z tym poradzą, choć nie wykluczam, że i tam pociągnie to za sobą ograniczenie codziennej działalności i przyjęć chorych.

Minister jest większym optymistą. 15 grudnia dowiemy się, kto ma rację, bo wtedy NFZ planuje opublikować listę placówek (być może tylko tymczasową), w których Polacy będą mogli przyjąć szczepionkę.

W celu umówienia wizyty trzeba będzie skorzystać z infolinii lub bezpośrednio zgłosić się do swojej poradni POZ albo w punkcie szczepień. Można będzie też umówić się elektronicznie przez konto pacjenta na stronie www.pacjent.gov.pl. Brzmi racjonalnie, ale dopiero praktyka pokaże, co warte są takie potencjalne kanały zgłaszalności. Czy kiedy starsze osoby będą dzwoniły do swoich lekarzy rodzinnych, próbując umówić się na wizyty kwalifikacyjne, w rejestracji nie dowiedzą się, że kolejka zamknięta lub że trzeba załatwiać to inaczej?

Jaka nagroda za dobrowolną szczepionkę?

Na pierwszy ogień – zgodnie z oczekiwaniami, bo taką kolejność przyjęła większość krajów w podobnych strategiach (tyle że ogłoszonych dużo wcześniej) – pójdzie pod igły personel medyczny, następnie osoby starsze, pensjonariusze domów opieki i służby medyczne. Następnie nauczyciele, pracownicy transportu etc. – a więc wybrano kryterium grup zawodowych. Warto pamiętać, że to dopiero propozycja, która w grudniu będzie poddana konsultacjom – ale należy się spodziewać, że większość Polaków spoza wymienionych grup seniorów i wybranych profesji będzie mogła liczyć na szczepionkę dopiero na końcu. Wtedy też łatwiej będzie powiedzieć, że szczepienia są rzeczywiście powszechne – ale na ile rozpowszechnione, to się dopiero okaże.

Czytaj też: Polacy nie zamierzają się szczepić przeciw covid-19

Minister od miesiąca zapowiada jakieś benefity dla osób, które zdecydują się zaszczepić, jednak dzisiaj również nie podał konkretów. Pakiet takich zachęt zostanie przedstawiony wkrótce. Choć zdaniem prof. Andrzeja Horbana, krajowego konsultanta ds. chorób zakaźnych i głównego doradcy premiera w sprawie pandemii, wystarczającą zachętą dla osób starszych „powinno być to, że ochronią się przed chorobą, a nawet śmiercią”. Czy to zamyka drogę przed innymi korzyściami?

Osoby zaszczepione nie będą poddawane kwarantannie po styczności z chorym na covid-19 ani po podróży do krajów wysokiego ryzyka. Nie będą także uwzględniane w limitach w ramach domowych przyjęć i spotkań.

W kuluarach mówi się też, że po przyjęciu drugiej dawki szczepionki otrzymają coś w rodzaju certyfikatu, który byłby równoznaczny z otrzymaniem negatywnego wyniku testu na obecność koronawirusa. Rodzaj dokumentu, z którym być może da się łatwiej podróżować po świecie. Choć warto tu przypomnieć, że Światowa Organizacja Zdrowia skrytykowała ten pomysł, bo nie jest pewna, czy takie „paszporty” nie osłabią czujności. Przecież szczepienia, choć producenci deklarują ich skuteczność na wysokim poziomie ponad 90 proc., nie zabijają wirusa. My będziemy dzięki nim mogli pandemię lepiej kontrolować, ale jest to równoznaczne z zaproszeniem SARS-CoV-2 do jakiejś modyfikacji, mutacji, bo zarazek na pewno nie będzie chciał potulnie zaakceptować tego, że ludzkość wymyśliła w miarę skuteczną metodę uodpornienia.

Czytaj też: Nie, szczepionki na covid nie modyfikują ludzkiego genomu

Obecny na wtorkowej konferencji prof. Norbert Maliszewski, szef Centrum Analiz Strategicznych, który przecież nie jest lekarzem ani epidemiologiem, zaznaczył górnolotnie, że szczepionka „może być punktem zwrotnym w powrocie do normalności”. Na pewno. Ale trzeba sobie zdawać sprawę z ograniczeń, których łatwo pokonać nie będzie. Jednym z nich jest konieczność podania szczepionki co najmniej 60–70 proc. populacji, by myśleć realnie o zbiorowej odporności, a poza tym istnieją właśnie uwarunkowania biologiczne – i ewentualną możliwość zmutowania SARS-CoV-2 trzeba niestety brać pod uwagę.

Co z odszkodowaniami za działania niepożądane?

Na konferencji poinformowano o utworzeniu centralnego rejestru osób zaszczepionych, który – przynajmniej w teorii – ma służyć do monitorowania ich stanu zdrowia.

Czytaj też: Ekspresowe szczepionki na covid. Jak powstały i czy są bezpieczne?

Ale w rządowej strategii, mimo apeli producentów i lekarzy, zabrakło wyraźnego zapisu o odpowiedzialności za niepożądane odczyny poszczepienne (NOP), jakie mogą wystąpić u niektórych pacjentów. Według ministra Niedzielskiego w prawie europejskim są wystarczające przepisy, które mówią, że to państwa są gwarantem odpowiedzialności cywilnej.

Zatem wygląda na to, że obowiązywałyby dotychczasowe zasady: sądowe dochodzenie roszczeń. To zawsze sporny, a nawet subiektywny problem, które odczyny kwalifikują się do wystąpienia o odszkodowanie, a które nie. W wypadku nowych szczepionek, opartych na technologii mRNA, w przestrzeni publicznej pojawia się tyle ostrzeżeń (często daleko odbiegających od prawdy), że osoby po podaniu tych specyfików mogą dopatrywać się najróżniejszych dziwnych efektów i będą chciały dochodzić odszkodowań.

Nie ma co ukrywać, że objawy niepożądane pojawić się mogą – zwłaszcza te klasyczne, typowe dla wielu innych szczepień, w tym chociażby przeciwko grypie. Podczas badań klinicznych z udziałem blisko 50 tys. uczestników skrupulatnie je rejestrowano, by przedstawić w ulotce informacyjnej i dokumentach rejestracyjnych. Ich nasilenie było łagodne lub umiarkowane i ustępowały w ciągu kilku dni: ból podczas wstrzyknięcia (u powyżej 80 proc. osób), zmęczenie (> 60 proc.), ból głowy (> 50 proc.), bóle mięśni i dreszcze (> 30 proc.) oraz gorączka (> 10 proc.). Zatem osoby ze skłonnością do silniejszych reakcji zapalnych mogą mieć te nieprzyjemne objawy mocniej wyrażone. Ale łatwo je likwidować lekami przeciwbólowymi lub przeciwzapalnymi, więc wątpię, czy będą brane pod uwagę przy rozważaniu ewentualnych odszkodowań.

Czytaj także: Phishing w pandemii, czyli szczepionki na celowniku przestępców

Z uwagi na masowość szczepień te poważniejsze skutki też oczywiście mogą się pojawić (choćby u promila zaszczepionych) i dlatego zdaniem ekspertów pacjenci powinni być objęci państwową ochroną w razie wystąpienia komplikacji. Firmy nie chcą brać tego na siebie (podobnie było podczas epidemii tzw. świńskiej grypy, co sprawiło, że ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz nie zdecydowała się na sprowadzenie szczepionek do Polski, ale epidemia łagodnie obeszła się wtedy z naszym krajem). Od kilku lat trwają starania o utworzenie oddzielnego funduszu odszkodowawczego, ale nie powstał dotąd właśnie dlatego, że nie udało się w nim sprecyzować, które działania niepożądane mogą być podstawą do ubiegania się o wypłaty. Większość bogatszych krajów dzieli się z firmami częścią odpowiedzialności za efekty niepożądane.

Najważniejszą rzeczą będzie najpierw przekonanie społeczeństwa do szczepień. Dlatego wiedza, bezpieczeństwo i dobrowolność – te hasła mają zagwarantować sukces. Sukces zagwarantuje też brak chaosu, a na razie widać, że strategia – nad którą pracowano podobno od dawna niemal w ukryciu – ma sporo luk, ponieważ przedstawiciele rządu często mówili: „szczegóły podamy później”. Samo nazwanie jej narodową nie wystarczy, abyśmy jako naród wiedzieli, co nas czeka.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną