Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wotum nieufności. Kaczyński przetrwał młóckę

Jarosław Kaczyński podczas debaty nad wotum nieufności Jarosław Kaczyński podczas debaty nad wotum nieufności Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Debata nad wnioskiem o wotum nieufności dla wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego to nie był tylko polityczny teatr. Wieczorem 9 grudnia w Sejmie zapanował nowy ton.

Padły pierwsze nieśmiałe zapowiedzi dążenia opozycji do zjednoczenia sił i obalenia rządu. Lepiej późno niż wcale, chciałoby się rzec. Wprawdzie obóz władzy pokazał bezmiar samozadowolenia, lecz nie przemówił jednym głosem. Nie pozwolono zwłaszcza rozbrzmieć wysokiemu głosowi Zbigniewa Ziobry, który (jak twierdzi poseł Sławomir Nitras) zgłaszał się do wypowiedzi. Faktem jest, że Ziobro był jedynym liderem partyjnym, który nie wystąpił z mównicy. Pokazuje to, jak głęboki jest jego konflikt z Mateuszem Morawieckim i Jarosławem Kaczyńskim.

Czytaj też: Dzień, w którym opadła zasłona, a PiS zaczął się sypać

Kaczyński podlega odpowiedzialności

Swoją drogą musiał Ziobro szczerze się radować, wysłuchując nieprawdopodobnej i jednak bezprecedensowej młócki, jakiej poddany został Kaczyński przez opozycję. No, faktycznie. Biedny naczelnik państwa, zamiast siedzieć sobie spokojnie w swoim partyjnym mateczniku na Nowogrodzkiej, bez funkcji i odpowiedzialności, musiał podjąć się upokarzająco niskiej roli wicepremiera, aby na co dzień strzec Morawieckiego przed intrygami demonicznego byłego „delfina”, który wokół swego Ministerstwa Sprawiedliwości stworzył prawdziwy bastion polityczno-finansowy.

Jarosław Kaczyński nie dość, że musi jeździć do Kancelarii Rady Ministrów i czytać papiery na tematy, na których zna się pewnie tyle co na bankomatach i cenach kurczaków, to jeszcze podlega odpowiedzialności konstytucyjnej. W konsekwencji można też urządzać w Sejmie debaty nad wotum nieufności dla niego, a więc spektakle nader upokarzające dla kogoś, kto dotychczas traktował parlament jak podręczną maszynkę do głosowania, całkowicie podległą swej osobistej woli.

Reklama