Sprawa, która znalazła swój finał w środę, choć trochę zapomniana, jest bulwersująca. W grudniu 2016 r. na stronie resortu obrony pojawiło się oświadczenie, w którym jego rzeczniczka Katarzyna Szymańska-Jakubowska bez żadnych podstaw zarzuciła czterem byłym oficerom kontrwywiadu cywilnego i wojskowego, m.in. gen. Januszowi Noskowi (szef SKW, 2008–13) i Krzysztofowi Bondarykowi (szefowi ABW, 2007–13) „współpracę ze służbami wrogimi Polsce i NATO”, a także m.in. „tolerowanie środowisk mafijnych wyrosłych ze Służby Bezpieczeństwa oraz inwigilację niepodległościowych partii politycznych”. Oświadczenie było reakcją na debatę, która odbyła się pod koniec listopada 2016 r. w Collegium Civitas w Warszawie na temat stanu polskich służb po roku rządów PiS.
Czytaj także: Rzeczniczka MON bez żadnego doświadczenia
Oświadczenie na polecenie Macierewicza
Oficerowie – oprócz Bondaryka i Noska byli to Piotr Niemczyk i Paweł Białek – uznali oświadczenie za pomówienie i złożyli prywatny akt oskarżenia. W marcu 2018 r. warszawski sąd rejonowy uznał zarzuty za zasadne i skazał Szymańską-Jakubowską na grzywnę w wysokości 2 tys. zł oraz 5 tys. zł nawiązki na hospicjum dla dzieci. MON miał również opublikować wyrok na swojej stronie internetowej. Co jednak istotne, w toku procesu wyszło na jaw, że oświadczenie zostało opublikowane na polecenie samego ministra, czyli Antoniego Macierewicza, który je sam zredagował.
W drugiej instancji doszło do zaskakującego zwrotu. Sąd uniewinnił rzeczniczkę, stwierdzając m.in., że nie miała świadomości popełnienia przestępstwa, więc nie może ponosić odpowiedzialności za swój czyn. Sądowi w wydaniu takiego wyroku nie przeszkadzało, że Szymańska-Jakubowska była wypróbowaną współpracowniczką Macierewicza. Pełniła wcześniej funkcję doradczyni w gabinecie politycznym szefa MON, była też społeczną asystentką w jego biurze poselskim, a w dowód uznania dostała od niego złoty medal za zasługi dla obronności kraju.
Czytaj także: Jak sądy pozwalają wodzić się za nos Antoniemu Macierewiczowi
Sąd skazuje prawomocnie
Pokrzywdzeni złożyli na to orzeczenie kasację do Sądu Najwyższego, który w zeszłym roku uchylił wyrok uniewinniający i nakazał powtórzyć proces, wskazując m.in., że od winy nie może zwalniać wykonywanie poleceń przełożonego.
Sąd okręgowy, którego wyrok jest prawomocny, nie miał wątpliwości, że Szymańska-Jakubowska pomówiła oficerów, i utrzymał kary wymierzone przez sąd pierwszej instancji w marcu 2018 r. Ponadto uznał, że zrobiła to na polecenie innej osoby, czyli Macierewicza.
Czytaj także: Stan MON po odwołaniu Antoniego Macierewicza
Nie tylko Szymańska-Jakubowska
Przed warszawskim sądem rejonowym toczy się też sprawa kolejnej rzeczniczki MON za czasów Macierewicza – płk Anny Pęzioł-Wójtowicz. W podobnym stylu co Szymańska-Jakubowska zaatakowała byłą oficer wojskowego kontrwywiadu mjr Magdalenę E., która wsławiła się operacją wydobycia w 2015 r. z białoruskiego więzienia polskiego oficera oskarżanego o szpiegostwo.
W grudniu 2017 r. Pęzioł-Wójtowicz stwierdziła w oświadczeniu opublikowanym na stronie MON – który zresztą szybko został usunięty – że mjr E. była „winna podejmowania nielegalnych działań”. Pełnomocnik pomówionej byłej oficer SKW złożył pozew – w tym przypadku cywilny – przeciwko niej oraz Macierewiczowi. Pęzioł-Wójtowicz podobnie jak jej poprzedniczka przyznała, że komunikat opublikowała na jego polecenie.
Czytaj także: Wojskowy prokurator nadużył uprawnień? Sąd miażdży zatrzymanie gen. Pytla