Mamy najostrzejszą falę pandemii, ponad 30 tys. zakażeń dziennie, a władza konsekwentnie trzyma się tego, by działać bezprawnie – wprowadza zakazy rozporządzeniem, a nie ustawą.
Czytaj też: Jak naprawić sądy po PiS? Opozycja ma projekt
Wydaje im się, że przechytrzą sądy
Nadal ogranicza tak wolność gospodarowania. I to mimo wyroków sądów, które uznają ten sposób wprowadzania ograniczeń czy pozbawiania konstytucyjnej wolności gospodarowania za sprzeczny z konstytucją. To samo robi w sprawie wolności zgromadzeń. Wprowadza zakazy, które – wie już o tym – będą łamane z uzasadnieniem, że są bezprawne.
Władzy wydaje się, że przechytrzy sądy, bo tym razem dopisała do rozporządzenia nie tylko zakaz „organizowania” zgromadzeń, ale też „uczestniczenia” w nich. Tyle że sądy – ostatnio Izba Karna Sądu Najwyższego na wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich – wyraźnie stwierdzają, że chodzi o bezprawną formę wprowadzenia zakazu właśnie rozporządzeniem.
Dlaczego władza to robi? Przyzwyczaiła się do działania bezprawnie? Uwierzyła do tego stopnia, że jej wola jest ponad konstytucją, że łamie prawo, nawet jeśli „nie musi”, by osiągnąć jakiś cel? Bo nie jest usprawiedliwieniem pilność wprowadzenia ograniczeń – stan klęski żywiołowej władza może wprowadzić decyzją Sejmu w kilka godzin i wszystkie ograniczenia zyskają sankcję prawną.
Czytaj też: Jak szykanowani są prokuratorzy krytykujący władzę
Produkują stan braku zaufania
Trudno pojąć, dlaczego władza prowokuje społeczeństwo do łamania prawa. Ale w takim razie trzeba stwierdzić, że nie stosując prawem przewidzianych środków zaradczych i ochronnych – a więc zaniechaniem z jednej, a nadużywaniem władzy z drugiej strony – stwarza zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi. A także przyzwyczaja społeczeństwo do lekceważenia i kwestionowania prawa, w którego powagę i moc obowiązującą nie ma podstaw wierzyć. Produkuje stan anomii i braku zaufania do państwa i stanowionego przez nie prawa.
Można by powiedzieć, że wracamy do PRL, gdyby nie to, że wtedy władze potrafiły egzekwować bezprawne prawo. A to dlatego, że konstytucja nie obowiązywała bezpośrednio i sądy nie miały innego wyjścia, jak tylko stosować ustawy i rozporządzenia nawet jawnie sprzeciwiające się konstytucji. Dziś konstytucja jest dla sądów najwyższym prawem. Większości sędziów nie udało się bowiem przekonać, że najwyższym prawem jest wola władzy politycznej.
Władza ta zaś woli boksować się z obywatelami w sądach i zastraszać sędziów, niż stanowić prawo zgodnie z ustawą zasadniczą.
Czytaj też: „Lex Obajtek”? PiS znów tworzy prawo na zamówienie