Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Lewak naprzeciw libka. Skąd się wzięli i o co im chodzi?

Adrian Zandberg, Borys Budka Adrian Zandberg, Borys Budka Polityka
Od początku maja narasta spór między Koalicją Obywatelską i Lewicą. Dokąd może zaprowadzić obie partie i polską scenę polityczną? Artykuł Jakuba Majmurka w środę w tygodniku „Polityka” i we wtorek po południu na Polityka.pl.

Na początek spróbujmy zdefiniować, kto dokładnie bierze udział w tej walce. W narożniku niebieskim stoi przedstawiciel KO lub kojarzony z sympatiami dla tej partii lider opinii. Lewica określi go mianem „libka”. Co znaczy to słowo? Obserwatorium Językowe Uniwersytetu Warszawskiego definiuje je następująco: „Libkiem niektórzy ludzie, zwłaszcza ze środowisk lewicowych, nazywają lekceważąco liberała”.

O jakiego „liberała” dokładnie chodzi? Jak to na ogół bywa, konkretna treść pojęcia zależy od kontekstu. Epitetem „libki” dostaje się czasem nawet publicystom „Krytyki Politycznej” czy politykom zasiadających w ławach sejmowych Lewicy – dla radykalnej lewicy „libek” to każdy, kto nie jest prawicą i nie jest dostatecznie lewicowy, bądź przyznając się do lewicowości, za bardzo ulega głosom liberalnego centrum.

Najczęściej „libek” oznacza jednak działacza/sympatyka KO, którego liberalizm sprowadza się głównie do kwestii gospodarczych. Libek z lewicowego stereotypu to osoba niechętna 500+ i w ogóle redystrybucji; narzekająca na Polaków, którzy dali się kupić „rozdawnictwu” PiS; przekonana, że przed 2015 r. w Polsce wszystko świetnie działało, aż przyszedł PiS i popsuł. Mimo swojego liberalizmu ekonomicznego „libek” – jak definiuje go lewica – jest przy tym dość konserwatywny w kwestiach światopoglądowych. Owszem, nie lubi Rydzyka i popierających PiS biskupów, ale protesty kobiet, wykrzykujących w dosadnych słowach swój stosunek do Kościoła, także napawają go niepokojem.

W czerwonym narożniku mamy z kolei przedstawiciela Lewicy – polityka albo lidera opinii. Ci drudzy, w sporze podczas ostatnich tygodni, bywali nawet bardziej aktywni. Zdaniem drugiej strony reprezentuje on „czerwony ekstremizm” (Borys Budka), a nawet „większe zagrożenie niż populiści” (Bartłomiej Sienkiewicz). O ile dla Lewicy w zasadzie niemal każda osoba związana z KO poza pojedynczymi wyjątkami to z definicji „libek”, to gniew liberalnych komentatorów i polityków skupia się na jednym, specyficznym segmencie Lewicy: jej młodszych pokoleniach, zwłaszcza bliskich Partii Razem. Czarzastemu za deal z rządem dostało się od liberalnych mediów znacznie słabiej niż Zandbergowi. Czarzasty, jak widzą to liberalni komentatorzy, poszedł na układ z rządem z cynizmu, Zandberg zaś „poparł PiS z powodów czysto ideowych (…).

W najgorszym wypadku ten spór może nie tylko wzmocnić Polskę 2050, ale także przekonać jakąś część wyborców, że tak skłócona opozycja nie jest w stanie przejąć władzy w Polsce i efektywnie rządzić, zresztą pewne sondaże to potwierdzają.

Cały artykuł Jakuba Majmurka w środę w tygodniku „Polityka” i we wtorek po południu na Polityka.pl

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną