Tadeusz Rakoczy, 83-letni bp senior bielsko-żywiecki, żałośnie kończy karierę w Kościele. W wyniku dochodzenia w Watykanie uznano go winnym zaniedbań biskupich obowiązków dotyczących walki z nadużyciami seksualnymi. I nałożono na niego kary kościelne:
• zakaz uczestniczenia w jakichkolwiek celebracjach lub spotkaniach publicznych
• nakaz prowadzenia życia w duchu pokuty i modlitwy
• zakaz uczestniczenia w zebraniach plenarnych Konferencji Episkopatu Polski
• wpłacenie z prywatnych środków odpowiedniej sumy na rzecz Fundacji Świętego Józefa powołanej przez Konferencję Episkopatu Polski – z przeznaczeniem na działalność prewencyjną i pomoc ofiarom nadużyć.
Ksiądz prof. Alfred Wierzbicki: W Kościele rośnie zło
Watykan karze, ale symbolicznie
Zestaw kar poniekąd rutynowy w takich przypadkach. Z niewielkimi różnicami za te same grzechy i przestępstwa Watykan ukarał tak bp. Janiaka, Głódzia i kard. Gulbinowicza. Szersza opinia publiczna zainteresowana walką z pedofilią w Kościele rzymskokatolickim uzna takie kary za symboliczne. Cóż to za kara, że trzeba się przenieść w inne miejsce, pokutować w odosobnieniu, wpłacić na fundację? W kręgach władzy kościelnej i wśród lojalnego wobec niej kleru i laikatu każda kara wymierzona hierarsze przez Watykan robi jednak wrażenie. Z dwóch powodów: bo to sygnał, że Watykan Franciszka ma długie ręce i przestaje tolerować kościelną subkulturę „omerty”.
Nie takiego zwieńczenia „służby” te kręgi się spodziewają. Nakaz odebrania insygniów biskupich, zakaz pochówku w katedrze i wniosek o odebranie odznaczeń państwowych – jak w przypadku kard. Gulbinowicza – wywołuje w nich szok, a w niektórych oburzenie. Okazuje się, że nikt, nawet na świeczniku, nie może czuć się bezkarny i bezpieczny, jeśli macza ręce w zmowie milczenia.
Czytaj też: Dziwny, smutny i straszny wywiad z kard. Dziwiszem
Kościół zamiata pod dywan
Długa kariera bp. Rakoczego nie przeważyła w Watykanie szali na jego korzyść. Studiował w kościelnych uczelniach, współorganizował polską sekcję w papieskim Sekretariacie Stanu, odpowiedniku świeckiej kancelarii premiera, papież Jan Paweł II nominował go na biskupa, a on sam wyświęcał na biskupów innych księży. Franciszek przyjął jego rezygnację z urzędu w 2013 r., ale pozwolił mu dalej zarządzać diecezją.
Moment zwrotny nastąpił w 2020 r. W mediach – to też już swoista reguła, że niekościelne i niezależne od obecnej władzy państwowej media ujawniają przestępstwa i nadużycia seksualne tuszowane w Kościele – pojawiły się informacje, że bp Rakoczy nie nadał biegu sprawie zarzutów przeciwko podległemu mu ks. Wodniakowi. Zarzuty skierował przeciw Rakoczemu były ministrant. Pokrzywdzony alarmował także kard. Dziwisza. Również bez skutku. W marcu zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa skierowała do prokuratury powołana przez Sejm komisja do spraw pedofilii. Wniosek dotyczy biskupów Rakoczego, Pindla, Gregera i kard. Dziwisza. Chodzi o art. 240 kodeksu karnego: niezawiadomienie o przestępstwie. Można wątpić w obecnej sytuacji politycznej, gdy władza państwowa cieszy się poparciem władzy kościelnej i vice versa, że sprawa zostanie skutecznie podjęta. Sprawiedliwości stałoby się zadość, gdyby na karach kościelnych się nie zakończyła. Oczywiście w sposób praworządny, czyli po rzetelnym śledztwie i ewentualnym uczciwym procesie sądowym.
... Watykan wzywa na dywanik
Jeszcze jedno warto zaznaczyć. Kary kościelne dla bp. Rakoczego zbiegły się z wiadomością, że papież Franciszek wezwał w trybie pilnym do Watykanu polski episkopat w ramach cyklicznych wizyt ad limina. Tematem wizyty na pewno będzie rosnąca dokumentacja dotycząca omerty w Kościele w Polsce.
Czytaj też: Przemoc u wrocławskich dominikanów