To było głosowanie nie tylko nad kandydatem na RPO, ale też nad tym, czy Jarosław Kaczyński i jego rząd nadal mają większość w Sejmie wobec buntu Jarosława Gowina i jego posłów. Na dzień przed głosowaniem prezes PiS zawarł pakt z Pawłem Kukizem, zapewniając sobie poparcie w zamian za ustawy o zakazie pracy w spółkach skarbu państwa dla parlamentarzystów i samorządowców, o sędziach pokoju wybieranych przez lokalną społeczność (prawnicy są zdania, że to wymaga zmiany konstytucji) oraz ustawy rolne, m.in. ułatwiające sprzedaż bezpośrednią konsumentom.
Czytaj też: Ostatnie wystąpienie Bodnara. Dostał pięć minut
Jak Lidia Staroń dała się poznać
Głosowanie nad kandydatami na RPO nie dało jednak Kaczyńskiemu pewności, że odzyskał panowanie nad Sejmem. Jeden poseł Kukiza – Stanisław Tyszka – wyłamał się i zagłosował na prof. Marcina Wiącka. A Lidii Staroń zwycięstwo dały głosy kilku posłów Konfederacji, na których w innych sprawach PiS nie może liczyć.
Czy Staroń poprze senacka większość? Jeszcze miesiąc temu mogłaby poważnie na to liczyć. Jednak popełniła błąd: dała się poznać. Przedtem jej powtarzane z naciskiem hasło, że „jest dla ludzi, od wielu, wielu lat”, wszyscy brali za stwierdzenie faktu. Podobnie jak zapewnienia, że spełnia kryteria wyboru na RPO także pod względem nieskazitelności charakteru. Ale kandydując, wystawiła się na publiczną ocenę.