Dramatyczna sytuacja uchodźców w Usnarzu Górnym na granicy z Białorusią od kilku dni nie schodzi z czołówek polskich mediów. Wojsko rozstawia tam w pasie granicznym prowizoryczne ogrodzenie ze zwojów drutu ostrzowego. Ma go pod dostatkiem, stanowi on standardowe zabezpieczenie polowych i stałych posterunków, instalacji, koszar czy magazynów.
Czytaj też: W Afganistanie giną tysiące cywilów
Drutem ostrzowym w uchodźców
Taki drut coraz częściej można zobaczyć na szczycie systematycznie ulepszanych ogrodzeń wokół stałych wojskowych baz czy na zdjęciach z poligonów, gdzie zwykle okala namioty dowodzenia. Razem z napełnianymi gruzem i kruszywem bastionowymi workami hesco był nieodłącznym elementem krajobrazu misji w Iraku i Afganistanie. A na polskie granice trafiał choćby w zeszłym roku, gdy tymczasowe posterunki powstawały na drogach w czasie pandemicznego zamknięcia kraju.
Dobrze widoczne „żyletki” nawet z daleka kłują w oczy czterema ostrzami, a jest ich kilkaset w każdym metrze zwoju. Po bliższym przyjrzeniu się widać, że blaszane płytki są odpowiednio przycięte, by nie tylko kłuły, ale i cięły, niektóre typy mają też haczące nacięcia. Odpowiednie ułożenie zwojów w podwójną spiralę, zwane koncertiną, zapewnia zarówno dużą gęstość, jak i sztywność, a także łatwość jej rozkładania i zwijania. Bezpośredni kontakt z takim ogrodzeniem jest groźny – ostrza powodują większe obrażenia niż „szpilki” zwykłego drutu kolczastego, z koncertiny trudniej jest się też wyplątać.