Kto cwaniakuje, kto haruje
Prof. Matczak kontra młoda lewica. Jak fragment tekstu „Polityki” wywołał dyskusję o pracy
Fragment tekstu POLITYKI sprzed dwóch tygodni o prof. Marcinie Matczaku wywołał burzę w mediach społecznościowych i sprowokował debatę w mediach tradycyjnych. Słynny prawnik i ojciec jeszcze słynniejszego Maty naraził się młodej lewicy, o której powiedział: „Wątpię, aby tacy ludzie byli gotowi pracować po 16 godzin na dobę, żeby osiągnąć sukces. Indywidualne niepowodzenia często służą im potem jako uzasadnienie dla zmian systemowych”. Odpowiedział mu na Twitterze Adrian Zandberg i zrobiła się z tego dzika awantura.
Lewicowy polityk pouczył liberalnego prawnika, że kodeksową normą, na razie, jest w Polsce ośmiogodzinna dniówka, a jej rozdymanie prowadzi do patologii. Ich wymiana zdań bezpośrednio przyciągnęła ponadpółmilionowe audytorium. Wkrótce hasło „16 godzin pracy” krążyło już po całej sieci. Komentowali temat znani publicyści, ekonomiści, socjologowie, politycy, pisarze i artyści.
Niekiedy mocno mijając się z sensem, co przytrafiło się Jakubowi Żulczykowi. Pisarz wypalił z grubej rury, sięgając po hiperbole „kolonii karnych, obozów pracy przymusowej i chińskich fabryk”. Chociaż publiczne wygłoszenie opinii, choćby niemądrej albo społecznie szkodliwej, wcale przecież nie oznacza, że jej autor przemocą cokolwiek narzuca ogółowi. To wyjątkowo nieuczciwy chwyt polemiczny, skądinąd w polskich debatach rozpowszechniony.
Chociaż większość głosów dotykała spraw istotnych. Filozof i publicysta Jarosław Makowski zwracał uwagę, że praca może być nie tylko drogą do sukcesu i społecznego prestiżu, ale i narzędziem samorealizacji, budowania relacji z innymi ludźmi, życia w zgodzie z naturą. I powinien to być indywidualny wybór, chociaż dyktowany pokoleniowymi doświadczeniami.