O tej reformie, zaczynającej się od frazy „spłaszczenie struktury, sąd bliżej obywatela, cyfryzacja”, Ziobro opowiada od 2016 r. „Reformy” nie ma, bo nie jest w stanie przekonać kolejnych rządów: najpierw Beaty Szydło, potem Mateusza Morawieckiego, do wniesienia jej do Sejmu jako rządowej. Z tego, co miesiąc temu mówił Jarosław Kaczyński, wynika, że konkurencyjny projekt powstaje w Komitecie ds. bezpieczeństwa, na którego czele stoi jako wicepremier.
Ziobro „spłaszcza” i „uwalnia”
To, czego w poniedziałek się dowiedzieliśmy, było dość chaotyczne. Żeby nie było monotonnie – czyli wciąż o „spłaszczeniu” – minister zaczął od informacji o „uwolnieniu przeszło 2 tys. stanowisk sędziowskich”. Chodzi o to, że sędziom funkcyjnym odbierze się funkcje i będą mogli całkowicie poświęcić się orzekaniu. Pomysł lansowany od lat. Z tym że za Ziobry jeszcze bardziej okrojono obowiązki orzecznicze sędziów funkcyjnych. No i teraz są z nadania Ziobry, który dodatkowo płatnymi funkcjami wynagradzał ich za wierność i zapewniał sobie wsparcie np. przy różnych formach „dyscyplinowania” zbyt niezawisłych sędziów. Nie byliby chyba zachwyceni, że im się te funkcje odbiera.
Kolejne hasło: sąd bliżej obywatela. Aktualne od zawsze. Jak ma być zrealizowane? Przez „spłaszczenie”. Skonkretyzowano: sądy rejonowe i wydziały pierwszoinstancyjne sądów okręgowych mają zostać połączone w „okręgi sądowe” (w sumie 79), a należeć ma do nich 350 sądów i 20 sądów „regionalnych” zajmujących się sprawami odwoławczymi.