Trybunał Julii Przyłębskiej orzekł dziś, że Trybunał Konstytucyjny nie jest sądem, a więc nie stosują się do niego standardy prawa do rzetelnego sądu z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Stwierdził też, że Trybunał Praw Człowieka nie ma prawa badać, czy sędziowie TK zostali prawidłowo powołani. Dodano przy tym, że nikt tego badać nie może. A więc (to już komentarz) hulaj dusza: jeśli PiS straci władzę, można byłoby – jak zrobił to PiS – unieważnić wybór obecnych sędziów TK uchwałą Sejmu, powołać nowych, a malkontentów zgasić wyrokiem Trybunału Przyłębskiej: „prawnie czy bezprawnie powołani, nikt tego zakwestionować nie może”.
Rozumowanie zaprezentowane w dzisiejszym wyroku można streścić tak: trybunały interpretują traktaty i fakt, że je interpretują, jest równoznaczny z tym, że tworzą nowe normy, których w traktatach nie było, gdy Polska do nich przystępowała. Zatem Polska nie uznaje ich wyroków jako wydanych ultra vires, czyli poza kompetencją. Z tym że (tu znowu komentarz) Europejska Konwencja Praw Człowieka stanowi o wyłącznym prawie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPCz) do interpretacji konwencji i obowiązku państw sygnatariuszy do wykonywania tych wyroków.
To już trzeci w tym roku wyrok Trybunału Przyłębskiej, w którym uwalnia on władze od obowiązku wykonywania wyroków międzynarodowych trybunałów. Dwa poprzednie dotyczyły orzeczeń TSUE w sprawie postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów. Dzisiejsze orzeczenie dotyczy samego Trybunału Przyłębskiej, a konkretnie trzech dublerów. Odnosi się bowiem do majowego wyroku ETPCz w sprawie Xeroflor, w którym strasburski trybunał uznał, że dublerzy zostali wybrani w sprzecznej z polskim prawem procedurze, a więc wyrok z ich udziałem nie jest wyrokiem, a sąd nie jest sądem w rozumieniu Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.