O przekazaniu aktu oskarżenia z Warszawy do Sądu Rejonowego dla Wrocławia Śródmieście Władysław Frasyniuk nie miał pojęcia. Rano informację podał portal TVP Info, a oskarżony, który niedawno usłyszał w prokuraturze zarzuty w tej sprawie, o tym, że proces odbędzie się we Wrocławiu, dowiedział się od „Polityki”.
Kukułcze jajo?
– Myślałem, że sprawa będzie się toczyć w Warszawie. Widocznie ktoś uznał, że to jest kukułcze jajo – komentował na gorąco Frasyniuk. Jak dodał, nie uważa, by którykolwiek z wojskowych, a zwłaszcza żołnierzy obecnych na granicy, poczuł się przez niego obrażony. – Przeciwnie, mam wrażenie, że są wnerwieni i używam tu łagodnego słowa, że ich dowództwo, minister obrony narodowej i prezydent państwa zdecydowali się zrównać wojsko z ZOMO. Można to nazwać łagodniej prewencją policyjną, ale wojsko polskie nie ma żadnych kompetencji i umiejętności do tłumienia demonstracji przygranicznych – mówił.
Zdaniem Frasyniuka należy uznać za skandal fakt, że w wolnej Polsce użyto wojska wobec ludności cywilnej, odwołując się tym samym do najgorszych tradycji PRL. I przypomniał w rozmowie z reporterem „Polityki”, że w PRL wszystkie bunty społeczne były tłumione przez wojsko właśnie.
– Prezydent bierze bezpośrednią odpowiedzialność za armię, zwłaszcza podpisując ustawę o stanie wyjątkowym.