A więc weto. Andrzej Duda sięgnął po to narzędzie po raz siódmy za rządów PiS i odesłał Sejmowi do ponownego rozpatrzenia nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji zwaną lex TVN.
Czytaj też: Ameryka ostro o lex TVN
Weto Dudy. Ciekawy fragment uzasadnienia związany z TK
Decyzja prezydenta była słuszna, a jej obszerne uzasadnienie – klarowne i przekonujące, choć zapewne nie wszystkimi swoimi motywami Duda podzielił się z publicznością.
Prezydent tłumaczył, że weto wynikało z konieczności uwzględnienia kwestii ochrony prawa własności, zasady swobody działalności gospodarczej, sprawy ochrony interesów w toku oraz polsko-amerykańskiej umowy handlowej z 1990 r. i jej przestrzegania jako elementu wiążącego Polskę prawa międzynarodowego. Dodał, że nowelizacja ustawy medialnej dotyczy podmiotu, który „realizuje swoje działania gospodarcze w ramach wolności gospodarczej, w ramach polskiej konstytucji w sposób w pełni legalny i ma obowiązującą koncesję na nadawanie”.
Wspomniał też, że wziął pod uwagę kwestię pluralizmu medialnego i wolności słowa. Powołał się również na rozmowy z Polakami, „którzy nie chcą kolejnych sporów”. Podkreślił, że wahał się między zawetowaniem ustawy a skierowaniem jej do Trybunału Konstytucyjnego. Wskazał zarazem, że Trybunał mógł nie uwzględnić w orzeczeniu umowy handlowej z USA. To był zresztą bardzo ciekawy fragment tego uzasadnienia. Wszystko wskazuje na to, że Duda postanowił zabić lex TVN, i doskonale zdawał sobie sprawę, że wysłanie ustawy do TK tego nie załatwi.
Decyzja prezydenta kończy żywot lex TVN; czy powstanie jakaś kolejna, łagodniejsza wersja ograniczająca możliwość udzielania koncesji stacjom należącym do podmiotów spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego, to się dopiero okaże.
Czytaj też: Lex TVN to strzelba, która wisi na ścianie. Kiedy wypali?
Duda i PiS wciąż potrzebują się nawzajem
Weto nie kończy natomiast boju obozu władzy z TVN; na stole jest sprawa koncesji dla TVN 7 (wygasa w lutym i wcale nie jest powiedziane, że KRRiT ją przedłuży).
Sprawa lex TVN żyła króciutko – Sejm odrzucił weto Senatu do ustawy 17 grudnia – ale wiele mówi o stanie obozu władzy. Osobiście nie wierzę, że cała historia była ustawką, że Jarosław Kaczyński przewidział wszystkie 27 ruchów do przodu, że PiS wstawił nam do domu z koronawirusem i inflacją kozę, a teraz ją wyprowadził i może triumfować, bo udało mu się na dziesięć dni odwrócić uwagę od niekorzystnych tematów.
Uważam, że wyjaśnienie jest banalniejsze. Obóz władzy słabnie, traci spoistość i zdolność do skutecznego przeprowadzania skomplikowanych operacji. Posłowie PiS, głosując w sprawie senackiego weta 17 grudnia, byli przekonani, że prezydent „jest dogadany”, że najwyżej wyśle ustawę do Trybunału, ale weta nie użyje. Nic takiego się nie wydarzyło. Prezes nie rozmawia z prezydentem, kanały komunikacyjne zarosły, otoczenie Dudy jest niepisowskie, a po części może nawet pisosceptyczne.
Nie zgadzam się z opiniami części komentatorów (pisał tak m.in. Patryk Słowik w wp.pl), że weto nie jest porażką obozu rządzącego. Lex TVN nie odwrócił uwagi Polaków – a jeśli, to tylko na chwilę – od drożyzny i epidemii. A niezałatwienie sprawy, która miała być załatwiona, to zawsze kłopot. Konsternacja części wyborców prawicy i mobilizacja opozycji, która dostała kolejny argument, że władza się sypie, to kłopot drugi. Niepewność, co będzie robił prezydent z następnymi ustawami, to kłopot trzeci.
Oczywiście nie należy się teraz spodziewać wielkich fajerwerków; ci, którzy liczą na nową wojnę na górze, będą pewnie zawiedzeni. Prezydent, nawet obrzucany obelgami przez żelazny elektorat PiS, nie przejdzie nagle na stronę opozycji.
Duda i PiS potrzebują się nawzajem i nawet jeśli nie tworzą już „biało-czerwonej drużyny”, to wciąż mają wiele wspólnych interesów. Prezydent nadal chce, by ta większość rządziła do końca kadencji, a ta większość chce, by prezydent chronił ją w przypadku, gdyby po wyborach w 2023 r. przestała być większością. Ale ta generalna zasada nie oznacza, że Pałac będzie dawał zielone światło każdej upichconej na Nowogrodzkiej ustawie.