Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Senacka komisja do sprawy Pegasusa. Ile będzie mogła?

Marszałek Senatu Tomasz Grodzki Marszałek Senatu Tomasz Grodzki Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Senat powołał w środę nadzwyczajną komisję ds. inwigilacji przeciwników politycznych PiS. Będzie miała dużo mniejsze uprawnienia niż komisja śledcza, ale może odegrać pewną rolę.

W środę Senat powołał komisję nadzwyczajną ds. wyjaśnienia przypadków nielegalnej inwigilacji za pomocą programu Pegasus, a jej przewodniczącym zostanie senator Koalicji Obywatelskiej Marcin Bosacki. Przeciw powstaniu komisji głosowała więszość senatorów PiS, co oznacza, że nie wezmą też udziału w jej pracach. Marszałek Tomasz Grodzki Grodzki mówił, że będzie to „taka komisja nadzwyczajna, jakiej powołanie umożliwia regulamin Senatu”.

Czytaj też: W sprawie Pegasusa PiS złamał prawo. Oto cztery powody

Komisja nadzwyczajna. To znaczy jaka?

W regulaminie Senatu czytamy, że izba wyższa może powoływać i rozwiązywać komisje nadzwyczajne do realizacji określonych zadań. Dokument nie mówi przy tym nic o ich kompetencjach. Oznacza to, że nie różnią się niczym od kompetencji zwykłych stałych komisji senackich, których w obecnej kadencji jest 16.

Komisja nadzwyczajna nie mogłaby zatem m.in. obligatoryjnie wzywać na swoje posiedzenia i musiałaby liczyć na to, że osoba zaproszona weźmie w nich udział dobrowolnie. Biorąc pod uwagę zapowiadany bojkot ze strony senatorów PiS, trudno sobie wyobrazić, żeby na posiedzenia przychodzili przedstawiciele obecnej władzy, szefowie służb albo np. minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński. W takiej sytuacji szanse na wyjaśnienie afery byłyby małe, jeśli nie zerowe.

Pegasus: Szpieg w smartfonie. Jak działa ten program?

Specjalne uprawnienia tylko w Sejmie

Organem, który mógłby rzucić nowe światło na używanie w Polsce programu Pegasus, byłaby sejmowa komisja śledcza. Komisja taka jest związana zakresem prac określonych w uchwale o jej powołaniu. Projekt uchwały może wnieść Prezydium Sejmu lub co najmniej 46 posłów. Dołącza się do niego uzasadnienie wskazujące na potrzebę i cel jej powołania.

Do przegłosowania powstania sejmowej komisji śledczej potrzebna jest większość bezwzględna. Oznacza to, że więcej posłów musi być za niż przeciw i wstrzymujących się. W skład komisji może wchodzić maksymalnie 11 członków wybranych wyłącznie spośród posłów i powinien on odzwierciedlać reprezentację klubów i kół poselskich mających swoich przedstawicieli w Konwencie Seniorów.

Najważniejszym uprawnieniem sejmowej komisji śledczej jest możliwość wzywania świadków na przesłuchania. Mają oni przy tym obowiązek się stawić, a jeśli tego nie zrobią, mogą zostać ukarani karą porządkową. Jeśli osoba wezwana przed komisję skłamie lub zatai prawdę, grozi jej odpowiedzialność karna.

Ustawa o sejmowej komisji śledczej nakłada też na organy władzy publicznej (m.in. służby czy prokuraturę) obowiązek składania pisemnych wyjaśnień lub przedstawienia dokumentów, które są w ich dyspozycji. Co więcej, komisja może zwrócić się do Prokuratora Generalnego o przeprowadzenie określonych czynności, takich jak przeszukanie czy zabezpieczenie dokumentów. Może także powoływać biegłych w celu uzyskania wiedzy specjalistycznej.

Prace kończy komisji sprawozdanie. Jego projekt przygotowuje przewodniczący, a poszczególni członkowie mogą zgłaszać uwagi. W przypadku ich nieuwzględnienia posłowie mogą złożyć zdania odrębne, które stają się częścią sprawozdania. Następnie jest ono prezentowane na forum Sejmu. Nie przeprowadza się nad nim głosowania.

Czytaj też: Cyberpolicja. PiS bierze się za internet

Trudno byłoby powołać komisję śledczą

Sejmowej komisji śledczej sprzeciwia się PiS. Do jej powołania potrzebne byłyby głosy całej opozycji – od Razem po Konfederację – oraz kilku posłów zwykle wspierających rząd, np. Pawła Kukiza i polityków z nim związanych. Kukiz nie wyklucza poparcia dla takiej inicjatywy, ale chciałby, aby objęła także okres od 2007 r., czyli pierwszy i drugi rząd PO-PSL. W sprawie wypowiedział się m.in. Piotr Zgorzelski z PSL, mówiąc, że poparłby takie rozwiązanie. Podobne głosy można usłyszeć z Lewicy.

Jest jednak mało prawdopodobne, aby zgodzili się na to sami posłowie PO. Po pierwsze, ryzykowaliby, że światło dzienne ujrzą fakty dla nich niewygodne. Po drugie, groziłoby to zlaniem się tematu Pegasusa z inwigilacją z czasów ich rządów, co byłoby dla nich skrajnie niekorzystne. Przedstawiciele PO mogą argumentować, że powołanie takiej komisji „od wszystkiego” doprowadziłoby do rozmycia tematu Pegasusa.

Czytaj też: Czy polskie służby mają nowego Pegasusa?

Po co w takim razie komisja w Senacie?

Do czego więc opozycja mogłaby spróbować wykorzystać senacką komisję nadzwyczajną, której uprawnienia nie różnią się niczym od zwykłej komisji i która nie ma żadnych specjalnych uprawnień? W pierwszej kolejności do podtrzymania zainteresowania opinii publicznej tematem Pegasusa. Na posiedzenia zapraszani byliby zapewne specjaliści, którzy objaśnialiby sposób działania programu czy potencjalne zagrożenia z nim związane.

Niewykluczone, że w obradach wzięliby udział też szefowie służb specjalnych z czasów rządów opozycji oraz naukowcy skupieni wokół Citizen Lab – organizacji, która ujawniła inwigilację Ewy Wrzosek, Romana Giertycha i Krzysztofa Brejzy.

Drugim celem mogłoby być umiędzynarodowienie problemu używania Pegasusa w Polsce. Mimo że komisja nie ma żadnych uprawnień śledczych, to jest organem państwa polskiego, którego odbiór na arenie międzynarodowej byłby inny niż pojedynczego adwokata, prawnika czy senatora.

Czytaj też: Nagonka na Brejzów

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną