W środę Senat powołał komisję nadzwyczajną ds. wyjaśnienia przypadków nielegalnej inwigilacji za pomocą programu Pegasus, a jej przewodniczącym zostanie senator Koalicji Obywatelskiej Marcin Bosacki. Przeciw powstaniu komisji głosowała więszość senatorów PiS, co oznacza, że nie wezmą też udziału w jej pracach. Marszałek Tomasz Grodzki Grodzki mówił, że będzie to „taka komisja nadzwyczajna, jakiej powołanie umożliwia regulamin Senatu”.
Czytaj też: W sprawie Pegasusa PiS złamał prawo. Oto cztery powody
Komisja nadzwyczajna. To znaczy jaka?
W regulaminie Senatu czytamy, że izba wyższa może powoływać i rozwiązywać komisje nadzwyczajne do realizacji określonych zadań. Dokument nie mówi przy tym nic o ich kompetencjach. Oznacza to, że nie różnią się niczym od kompetencji zwykłych stałych komisji senackich, których w obecnej kadencji jest 16.
Komisja nadzwyczajna nie mogłaby zatem m.in. obligatoryjnie wzywać na swoje posiedzenia i musiałaby liczyć na to, że osoba zaproszona weźmie w nich udział dobrowolnie. Biorąc pod uwagę zapowiadany bojkot ze strony senatorów PiS, trudno sobie wyobrazić, żeby na posiedzenia przychodzili przedstawiciele obecnej władzy, szefowie służb albo np. minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński. W takiej sytuacji szanse na wyjaśnienie afery byłyby małe, jeśli nie zerowe.
Pegasus: Szpieg w smartfonie. Jak działa ten program?
Specjalne uprawnienia tylko w Sejmie
Organem, który mógłby rzucić nowe światło na używanie w Polsce programu Pegasus, byłaby sejmowa komisja śledcza.